Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pokonać lęki w Tatrach.


Witam dziewczyny! 

Od wtorku nie pisałam, nie mogłam znaleźć chwili. To był niezwykły tydzień. Ze względu na przygodę która doświadczyłam w sobotę. Ale po kolei. W środę byłam na basenie, pierwszy raz po dłuższej przerwie, dlatego przeplynelam tylko 20 basenów, pózniej wybiczowałam się i powiedziałam w jacuzzi, potrzebowałam tego ponieważ miałam nieziemskie zakwasy po wtorkowym treningu, wieczorem poszliśmy z M. biegac ale przebiegłam tylko 4km ze względu na zmęczenie mięśni i jeszcze ten basen który zrobiłam kilka godzin wcześniej. W czwartek byliśmy razem z M. na zajęciach 'Zdrowy kregoslup'. Zajęcia były bardzo przyjemne, przyniosły nam troszkę ulgi... Oboje często męczymy sie z bólem kręgosłupa. Niestety M. (Mimo ze było dla niego to kojące) powiedział ze raczej nie będzie chodzić na te zajęcia bo był jedynym mężczyzną i nie czuł sie zbyt komfortowo. Rozumiem to :) w piątek zrobiliśmy sobie odpoczynek, czilowy wieczór i zebranie sił.... boooo o 3:37 w nocy wstaliśmy, spakowaliśmy plecaki i pojechaliśmy w Tatry. M. zapalony taterni, miłośnik gór zabrał mnie na wyprawę w Tatry, trzeci raz odkąd sie poznaliśmy. Mam przez to sentyment, zawsze lubiłam góry, ale chyba wtedy nie wiedziałam co to góry. M. Nie próżnuje.... Wrzuca mnie jak zreszta z wszystkim na głęboka wodę. Tym razem postanowił wziąć mnie na Koscielec. 21km, 9 godzin wędrówki, pot i łzy... Naprawdę dla mnie było to masakryczne wyzwanie. Myśle ze jak na trzecią prawdziwa wycieczkę w góry to był to ambitny cel. Pod koniec wejścia na Kościelec, nie miałam juz siły zgrywać twardzielki, nie mam ani lęku wysokości ani przestrzeni, ale mam lęk- jak chyba każdy człowiek przez swoją bezsilnością, brakiem sil, mocy, kondycji. Ostatnie metry przepłakałam, nie milam siły sie podciągnąć, nie mogłam znaleźć punktu do zaczepienia, byłam znerwicowana, pokłóciłam sie z M. Ale kiedy juz dotarłam na miejsce satysfakcjanie niezwykła. Ale przede mną było jeszcze kilka godzin powrotu, pęcherze na palcach, obolałe cialo, spalona słońcem skóra, znerwicowany mózg. Pod sam koniec ledwo szlam. Naprawdę milam ochotę wyć jak dziecko. Potrzebowałam troche czasu zeby zeszły mi nerwy i zeby doszło do mnie co pięknego sie wydarzyło. Wczorajszy dzień i dzisiejszy dają mi niezłe w kosc, mam zakwasy i spalona skore, tak ze nie mogliśmy dzisiaj spać przytuleni. Dlatego moja dzisiejsza zaplanowana aktywność to basen!! Tak jest, dzisiaj bycze sie na basenie, po takiej przygodzie należy mi sie relaks i regeneracja. Moze zbiorę sie wieczorem na rolki. Zobaczmy. Waga bez zmian. Jedzenie bez szalu, nie trzymam rygoru. Jak u Was 

  • grubasek005

    grubasek005

    28 czerwca 2016, 14:32

    Jestem z Ciebie dumna ze dalas rade

  • behealthy

    behealthy

    28 czerwca 2016, 00:34

    Wielkie gratulacje. Ja to doskonale rozumiem, tym bardziej wielki szacunek :)

  • angelisia69

    angelisia69

    27 czerwca 2016, 16:40

    mimo ze tyle potu/bolu i lez to powinnas byc mega dumna ze dalas rade ;-) taka nagroda ze pokonalo sie wlasna slabosc i lek jest bezcenna ;-) A zakwasow wspolczuje i wcale sie nie dziwie.

  • HoneyMoons

    HoneyMoons

    27 czerwca 2016, 13:32

    Super, że przełamałaś strach! Gratuluję <3

    • MeggiNorth

      MeggiNorth

      27 czerwca 2016, 15:48

      Dzięki :) nie było łatwo

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.