E, dzisiaj czuję, że jestem do niczego. Niby w talii 3 cm mniej, ale w brzuchy znowu więcej. W udzie mnie, łydka stoi, to w biodrach więcej. Poza tym wagi nie wiedziałam dzisiaj jak wpisać. W zależności od miejsca, gdzie ja stawiałam, wahała się od 73,1 do 73,9.
Muszę się bardziej postarać. W tym tygodniu postarałam się za słabo.
Problem w tym, że ciągle sobie samej odpuszczam. Nie umiem twardo trzymać się wyznaczonych postanowień.
Wczoraj zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała mi o wywiadzie z babką, która schudła bardzo dużo w szybkim tempie, dzięki diecie złożonej głównie z zup. Kurcze, może to będzie coś dla mnie. Oczywiście, już kombinuję, jak tu jednak nie jeść 5 zup dziennie i chyba stanie na 3 plus coś innego na drugie śniadanie i podwieczorek, bo jakiś owoc chyba jednak wskazany. Mimo to, zaraz zacznę dzień zupą mleczną. Trochę późno dzisiaj to śniadanie, ale przed chwilką wstałam po zarwanej nocce.
No dobra, najważniejsze chyba, że się nie poddaję, nie? :)
UdaSieXD
18 marca 2017, 10:28każda z nas od czasu do czasu ma gorszy dzień i odpuszcza, najważniejsze walczyć dalej pomimo potknięć ;D a wagę postaw w jednym miejscu i jej nie ruszaj ;D
Pulherina
18 marca 2017, 11:44Oj, no niestety :) Waga stoi pod łóżkiem, bo nigdzie nie ma na nią miejsca. Powinnam chyba kupić lepszą wagę. Z drugiej strony, kilo w tę, czy w tę nie robi różnicy. jak schudnę 10 kg, to da się to na pewno zauważyć nawet na mojej wadze :) Muszę się wziąć do roboty po prostu.