Dobry dobry!
Czas zrobić podsumowanie tygodnia!
1) Ruch - Czynnikiem mającym największy wpływ na ten punkt programu okazała się pogoda. Pogoda zniszczyła wszystkie "biegarskie" plany. Oczywiście można było założyć sportowe buty i z głową pełną motywacji porwać się na przebieżki w deszczu, ale tym razem mój zapał sportowy nie osiągnął aż takich rozmiarów. W rezultacie przez cały tydzień biegać poszłam tylko jeden raz - dzisiaj - kiedy to pogoda miała wreszcie do zaoferowania nieco więcej niż tylko deszcz, śnieg i grad. Przeszłam się za to do Fitness clubu, gdzie trafiłam akurat na tabatę. "Czemu nie?" - pomyślałam - "Dlaczego miałabym nie dać rady?". I dałam! Tabata wcale nie okazała się taka zła, a satysfakcja po treningu bardzo duża. Wniosek? Wpisuję w grafik na przyszły tydzień. Definitywnie! Trzecia forma ruchu tego tygodnia to to, co sprawia mi największą przyjemność. To, na co nareszcie znalazłam czas. To, co kocham. Czyli tenis! Wreszcie udało mi się trochę w ten weekend pograć i stwierdziłam, że pomimo kilkumiesięcznej przerwy, z moją grą wcale nie jest tak źle. Jest dobrze! I jak na tydzień pełen deszczu moja aktywność była okej. Jestem zadowolona
SUMA: 1 x bieganie, 1 x fitness, 1 x tenis
2) Jedzenie - Tu już tak różowo nie jest. Ten tydzień zdecydowanie nie zalicza się do tych bezsłodyczowych i cóż, specjalnie dumna z siebie nie jestem. Zdecydowałam się powrócić do zapisywania kalorii (tu używam appki/strony FatSecret, którą sredecznie polecam) - coby mieć ponownie ogląd na to co jem, jak jem, ile jem. Trzymałam się 1800 kalorii dziennie, co wydaje mi się być idealną liczbą dla mnie. Jem normalnie i zdrowo, a przy tym powoli chudnę - czyli dokładnie to, o co mi chodzi. Jest tylko jedno ale. A nawet dwa. Pierwsze - w pewien środowy wieczór, stwierdzając że od czasu do czasu można sobie pozwolić na kostkę gorzkiej czekolady zjadłam takową. Na tym się jednak nie skończyło. Potem drugą. Trzecią. A potem, że była to czekolady gorzkiej końcówka, otworzyłam drugą - kokosową. I kostka po kostce poleciałam, zatrzymując się gdy w opakowaniu została jedna linijka. Cóż, nie byłam potem z siebie zadowolona. Ale mówi się trudno. I żyje się dalej :-) A drugie ALE to piątkowe popołudnie. Zimno, mokro, ulice całe w deszczu, perspektywa półtora tygodnia wolnego i znajoma, zapraszająca na ciacho do cukierni. Zjadłam więc kremówkę i wypiłam gorącą czekoladę, spędzając czas na pogaduszkach. Ehhh. :-) Także dieta - 2/10!
3) Plany:
Plany na ten tydzień to
1) Przede wszystkim nie polecieć już z żadnymi słodyczami. Czyli zachować umiar - jeden lód i kilka kostek gorzkiej czekolady - max. Zdrowe jedzonko - 1800 kcal.
2) Przynajmniej jeden meczyk w tenisa! Czas powrócić do zapomnianej pasji :)
3) Fitness - tabata x1
4) Bieganie/rower w zależności od pogody, ale tak przynajmniej raz :)
5) Zrobić wreszcie dietetyczną nutellę!
Trzymajcie kciuki!
angelisia69
1 maja 2017, 06:19Powodzenia,oby dieta szla lepiej bo w koncu ona jest najistotniejsza!
kkasia12345
1 maja 2017, 19:19Dziękuję! No, mam nadzieję że już będzie bez słodyczowych "wtop" :D