Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dawno mnie tu nie było


Dawno mnie tu nie było. Wyobraźcie sobie, że wasze życie zmienia się całkowicie. Zaczynacie ćwiczyć 5 razy w tygodniu. 3 razy trening siłowy, 2 razy fitness lub basen. Do tego codziennie około 8 - 10 km na rowerze, zaczynacie planować swoją dietę. W końcu chcemy dla swojego ciała jak najlepiej. W sobotę dłuższe spacery albo inna aktywność. W niedzielę można poleniuchować (wreszcie). Żyjecie tak sobie 2 tygodnie i czujecie, że chcecie tak żyć do końca swoich dni, że to jest wasz styl życia. Chodzicie cały czas mega uśmiechnięte i widzicie, że wcześniejsze treningi i to co teraz robicie daje super efekty, zaczynacie po raz pierwszy od kilku lat podobać się sobie, a dodatkowo kolega, który wam się podoba mówi, że chętnie by się z wami spotkał. I nagle telefon od dobrej kumpeli: "Słuchaj mojej znajomej znajomi szukają kelnerek do ośrodka nad morze, jedziesz ze mną?". Pierwsza myśl: rodzice nie pozwolą,a zresztą same nie chcecie. W końcu jest wam tak dobrze. Ale mama kumpeli i wasza się znają.Wasza mama jest podekscytowana i dzwoni do was o 1 w nocy, żeby przekonać was, że to świetny pomysł. Dajecie się namówić, choć coś w waszym środku krzyczy nieeee! Przez 2,5 miesiąca pracowałam jako kelnerka. Zawsze brakowało wody dla pracowników, a zanim dostałam wypłatę wydałam pieniądze,które miałam przy sobie na wodę i alkohol. Bez niego czasem nie dało się wytrzymać. Koleżanka, która uwielbia marudzić, zaczynała sprawiać, że wolałam wyjść z kolegą z pracy, alkoholikiem, niż z nią siedzieć. Nie możecie liczyć kalorii, bo nie wiecie jak to wszystko jest ugotowane, a zresztą nie macie wagi przy sobie. Po 2 miesiącach liczenia kalorii,zjedzenie czegoś bez zważenia jest dziwne. Całkowity brak kontroli. Ruchu bardzo dużo, czasem całe dnie na nogach, praca codziennie, przez 2,5 miesiąca brak chociaż pół dnia wolnego. Posiłki (wreszcie) o regularnych porach. Spodnie robią się luźne! Jest! Tak! Jestem z siebie dumna. Wracam do domu. Zaraz, co się stało? Centymetr pokazuje 2 cm w udach więcej, a waga o 4-5 kg więcej.... Ale jak to możliwe??? Jak?! Załamka. Ale chwila mam okres, zawsze wtedy ważę więcej. Po okresie: 3 kg więcej. Nie tak źle, choć byłam pewna, że schudłam. Nawet wszyscy w pracy mi to mówili. Poszłam dwa razy na fitness, ale nie czułam tego wspaniałego przypływu energii. Dwa tygodnie przerwy. Mama mówi, że karnet mi się kończy. Poszłam na fitness. Było super. Wielki kop energii. Wracam do domu zmęczona, ale prze szczęśliwa. Musiałam iść 4 razy w tym tygodniu. Jeden z lepszych tygodni w życiu. Dziś się ważę. Kurde! (Choć w głowie miałam inne słowo na k ;) ) Przytyłam. Znowu. NIEMOŻLIWE. Na fitnessie dawałam z siebie wszystko, nawet jak już nie mogłam. Mówiłam sobie wtedy, robię to dla siebie, nie dla jakiegoś faceta, rodziców, społeczeństwa. DLA SIEBIE. Stwierdziłam, że mam okres i straszne zakwasy. Zważę się w poniedziałek albo wtorek. Wtedy zobaczę. Dodatkowo uwielbiam chodzić w zwykłych jeansach, T-shirtach i bluzach. Wiecie zakrywam to co mam w nadmiarze :D Ale też i zakrywam swoje atuty (bo chyba jakieś mam). Ostatnio, jadąc z mamą na fitness, usłyszałam, że mam za mało ciuchów i powinnam sobie więcej dokupić. Zwłaszcza tych, w których będę wyglądać bardziej kobieco. Dlaczego? Bo jestem "panną na wydaniu" XD Dziś jechałam po regał na książki. Miałam ubrać się jak "człowiek". Ubrałam się dziewczęco, zrobiłam lekki makijaż (którego ostatnio nie chciało  mi się robić). I wiecie co? Czułam się super :D

Przepraszam, że tak długo, ale i tak się ograniczałam :D Przesyłam moc pozytywnej energii. Dziewczyny (i chłopaki) damy radę :D ważne, żeby pokochać siebie, nawet z dodatkowymi kilogramami. Jesteśmy piękne takie jakie jesteśmy ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.