Witajcie. Widzę, że czytanie moich tekstów zaczyna Was bawić prawie tak samo jak mnie ich pisanie. Maruda, Marzenka czy wreszcie Hipolita to ja, ale w bardzo minimalnym stopniu. To wyolbrzymiony i przejaskrawiony jakiś rys mojego charakteru. Zresztą chyba charakteru każdego. Zdarzenia mają miejsce, czasami je upiększam, żeby pasowało do reszty. A poza tym ja je zaczynam lubić te postacie. Ciekawe ile jeszcze wytrzymacie.
Wstałam rano, bo budzik zadzwonił. Podobno te urządzenia wytwarzają jakieś złe pole elektromagnetyczne, więc na wszelki wypadek postawiłam je daleko od łóżka. W efekcie muszę wstać, aby wyłączyć. Wstałam i poczułam jakby drapanie w gardle. Na wszelki wypadek to takie lekkie płukanko muszę zrobić. Szałwia chyba będzie najlepsza. Ale to później. Wczoraj miałam iść do lekarza, bo od tego odchudzania coś dziwnie się czuję. Ciśnienie mi się zmienia i tak w poniedziałek było 120/70 we wtorek 112/65 w środę znów 125/80. Czy to normalne, aby tak skakało? Ale nie poszłam. No, bo co te konowały mogą wiedzieć o takiej kruchej istocie jak ja. Patrzy taki na mnie i mówi, że jestem zdrowa jak koń. A ja przecież czuję, że coś jest nie tak. Zresztą, jaki koń. Co ich na tej medycynie uczą. I potem się dziwić, ze narzekają na małe zarobki. Na śniadanie zjadłam chleb ze słonecznikiem, masłem i żółtym serem. I marchewkę i rzodkiewkę. Żeby były jakieś warzywa. Bo warzywa to podstawa odchudzania. I marchewka ma dużo tego no jak mu tam karocoś, co dobre na wzrok jest.
Dziś do pracy przyjechał szef. Na przepustkę wyszedł. I dobrze. Nie cierpię szpitali. Tam to bakterie i wirusy tylko latają po korytarzach. Taki wrażliwy człowiek jak ja z całą pewnością coś złapie. Szef zawsze mnie rozumiał i współczuł. Ale dziś coś mu się stało. Może to te obcowanie z ludźmi w białych fartuchach tak na niego wpływa. Jak zaczęłam mu opowiadać o bólu głowy mimo wypitej kawy (tej co reklamują, że zwalcza wodne rodniki) kazał mi się zbierać i wywiózł do lasu!!!!!!!! Wyobrażacie sobie w taką pogodę. On chyba serca nie ma. I mało tego powiedział, że z lasu nie wyjedziemy, dopóki na świeżym powietrzu nie będę co najmniej godzinę. Całe 60 długich minut. Ten człowiek jest bez serca. Przecież przy takiej pogodzie, spacerując spocić się mogę, albo zmarznąć, albo nogi przemoczyć. A może nawet kleszcza złapać. A wtedy zapalenie opon mózgowych murowane. Na nic się zdały moje błagania. Ze stoperem w ręku odliczał czas. Jutro na pewno chora będę. W najlepszym razie grypką się skończy. Głowa za to bolała mnie jeszcze bardziej. To od tych rozmyślań o możliwych powikłaniach.
W domu na szczęście czekał już na mnie ciepły obiadek. Pieczarkowa z kluseczkami i kotleciki sojowe, Pycha. Na wszelki wypadek wypiłam gorącą herbatę z malinami. I miałam iść do łóżeczka, kiedy zadzwonił telefon. Gdzie jest gazeta? Miałaś mi ją dzisiaj dać. Czy ci ludzie litości nie znają. Tata zgodził się mnie podrzucić, ale pod warunkiem, ze zakupy po drodze zrobimy. Zakupy brr. Supermarkety pełne przeziębionych, kaszlących i kichających ludzi. Ale lepsze to niż samotna wyprawa na drugi koniec miasta.
Wieczorkiem film sobie pooglądałam i do komputra usiadłam wiem, ze te machiny wydzielają dużo szkodliwego promieniowania. Ale po takim dniu jak dzisiejszy to już nic bardziej mi chyba nie zaszkodzi.
Acha jeszcze jedno ćwiczenia wykonałam. Ale rozumu mam jeszcze na tyle, aby przy takim ziąbie okna nie otwierać.
Do jutra moi kochani, o ile oczywiście uda mi się przeżyć tę nockę. Czuję, ze już zaczyna mnie łamać w kościach.
Koncepcji kto będzie jutro jeszcze nie mam. Ale wymyślę w drodze do stolicy. Prawda jeszcze jedzenie oprócz tego wyżej: 4 jabłka, kiść winogron. jogurt pitny truskawkowy, kefir, chleb (do tych kotletów) i herbata czerwona. Oparłam się ciastku francuskiemu z dżemem, krówkom i przepysznym ciastkom z maszynki. Podziwiam się sama.
Antoya
29 listopada 2006, 22:37poproszę wersję książkową z osobistą dedykacją:) Masz talent, kobieto!
Aga2212
29 listopada 2006, 14:10wesoło tu u ciebie:):):):):)
BeataJulia
29 listopada 2006, 13:59dobrze, że można poczytać poprzednie odcinki tej komedii, bo miałam awarię kompa i tym sposobem nie straciłam kolejnego odcinka ;-) No to ciekawe co będzie jutro za postać :-) Pozdrawiam serdecznie.
ihtak
28 listopada 2006, 23:14Teraz to juz powaznie zaczynam sie obawiac o te Twoje kosci:) Wstalas w ogole? Gdzie sie podziewasz? Mam nadzieje,ze wszystko w porzadeczku,Hipciu? Jestes RE-WE-LA-CYJ-NA! Piszesz jeszcze gdzies oprocz Vitalii? Powinnas - i kropka.Ide spac z bananem na gambie:))
monia1602
28 listopada 2006, 10:34dziekuje za wpisy i wsparcie.Podziwiam nastawienie do zycia.Masz swietne podejscie do wszystkiego co cie otacza.Tez taka byłam i bardzo chcilabym zebys mnie zarazila tym optymizmem
kicica
27 listopada 2006, 10:18jesteś niesamowita!!! i pisz tak dalej, bo można sobie świetnie nastórj poprawić czytając... nawet jak ma się całkiem dobry... :D świetna z Ciebie kobitka: pomysłowa, zabawna i oryginalna a to w ludziach lubię:D
gozja
26 listopada 2006, 17:56i'm back...kwiatki drogie, dojazd tez ale zapraszam do sopockowa bez badyli hihi...3m sie cieplo hipohondryczna marzenko ;ppp
jagusia1979
25 listopada 2006, 22:39dawno mnie tu nie było, nie myśl sobie ze zwa Wami nie tęsknię, ale ten czas tak biegnie nieubłaganie że holercia brakuje mi go. No kto jak kto ,ale taka dziewczynka jak ty napewno mnie zrozumie. A Twoje wpisiki są super widzę że dietkujesz ostro. Tylko ani waż mi kichać, pamiętaj. Ciumaski
kryzys
25 listopada 2006, 19:51I co, są już pierwsze objawy grypki?
miszutka
25 listopada 2006, 17:21Fajnie jest przyjśc do domku i miec nastrojony obiadek. Mój mąż powiedział że jak wróci to nie bedę musiała nawet gotowąc bo on wszystko za mnie zrobi. Zobaczymy. Juz nie moge się dovczekac. I moje gratualacje,że uległas takim pokusom. Brawo!!!!!!!
MUMINKOWA
25 listopada 2006, 15:26normalni czytam codziennie jak serial;-)) ech - fajne fajne;-)
Jusiaczek
25 listopada 2006, 07:30...heh ciekawe co przyniesie dzisiejszy dzień Marzence, mam nadzieję że same pozytywne przygody...czekam z niecierpliwością pozdrawiam...