Stoję w punkcie i czekam na impuls, żeby zrobić krok do przodu.
Wagowo można powiedzieć jest linia prosta. Traktuję to jako czas stabilizacji. Wiem, że nie ruszę dalej bez ćwiczeń, ale po kazdej próbie mam zakwasy, odpuszczam na kilka dni i tak się zapętlam i nie mogę ruszyć z miejsca.
Stoję w punkcie i czuję brak rozwoju, może nawet otępienie. Czekam na powrót do pracy, ale nie mam co zrobić z córeczką, dlatego wrócę tylko na cześć etatu i będę pracować po nocach i w weekendy. Taka opieka wymienna z mężem. Teraz to dopiero się oddalimy. Na szczęście jest stabilnie, jest jakoś.
Chcieliśmy dziś wyskoczyć "na randkę" - po prostu wyjść gdziekolwiek, bo nasze małżeństwo to taka bida z nyndzą ostatnio, ale moja mama nie chce zostać z naszymi dziećmi. Poprzednio wyszliśmy na 2,5h i był to tak bardzo wyżebrany czas. Tym razem sie nie udało. A jeszcze niedawno moja mama deklarowała, że będzie zostawać z małą, jak pójdę do pracy. Chyba wyszła z założenia, że jej nikt nie pomagał, to niech mi też bedzie ciężko.
Tak więc będzie ciężko. Cholernie boję się, że wrócę do palenia. Zastanawiam się też nad psychologiem, ale mam poniekąd wykształcenie ocierające o psychologię i nie wiem, czy te gadki by mnie wzruszyły. Czy są jakieś "polepszacze nastroju" bez recepty? Czasem wspomagam się alkoholem, ale to słabe rozwiazanie..
inlassable
12 października 2018, 12:46Ulubiona energetyzująca muzyka i dawka ruchu, ja np. myje okna, szafki, podłogi. Sama byłam zdziwiona jak bardzo wpływa na mnie muzyka, do tego czysto w domu, dwie pieczenie na jedynym ogniu. ;)