Weekend totalnie zwalony jezeli chodzi o jedzenie. Porazka w pelnym zakresie. Wiecie, co mnie najabrdziej wkurza? To, ze zawsze bo smieciowym zarciu czuje sie kiepsko, boli mnie brzuch, czuje sie zmeczona (juz pomijam wyrzuty sumienia, bo staram sie unikac takiego myslenia). Wcale ono az tak blogo nie smakuje (poza moze pierwszym kesem), a mimo to je jem! Dlaczego???
Alkohol tez wpadl ponownie, w piatek bylam ze znajomymi na sushi, do tego prosecco. W sobote z lubym z kolei drinki. W sobote zjadlam pizze- co prawda taka wloska, ale pizze- ale ok niech juz bedzie- tragedii nie ma. Potem za to zjadlam takiego slodkiego precla z cukrem waniliowym. W niedziele to juz pojechalam po calosci. Co prawda obiad byl typowo brytyjski: pie and mash- ok ponownie tragedii nie ma, przynajmniej byl jako taki obiad. Ale potem juz wpadla paczka czipsow i uwaga.... cala paka Kinder bon bon (czy jak to sie zwie, czyli 200g).
Nie rozumiem, dlaczego ja wogole to jem. Zdaje sobie sprawe jak to na mnie dziala, a mimo to pcham w siebie to gowno!!! Jakos alkoholu tonami w siebie nie pcham, bo wiem, ze nastepengo dnia bym miala mega kaca, dlaczego wiec wciskac w siebie takie gowniane zarcie wiedzac, ze bede mega ociezala i psychicznie wypluta?
Do tego ostatnio mam wiecej powodow do jedzenia zdrowo, bo oczywiscie jak zjem jakies smieci to potem na treningu wszystko to wychodzi. Jak jem dobrze to i trening jest lepszy! A mimo to jem to gowno!!!! Pomocyyy
Biegac tez w weekend nie poszlam, bo byla tak lipna pogoda, a i checi brak, wiec olalam sprawe. Nie rozpaczam, bo i tak crossfit mam na tygodniu wiec aktywnosc oczywiscie jest.
W piatek mam tough mudder, wiec obiecalam sobie, ze przez ten tydzien bede trzymac porzadna diete, zeby poprostu czuc sie dobrze w piatek. Czwartkowy crossfit odwolalam, bo po czwartku juz zwykle jestem zdechla po calym tygodniu treningow i pracy, no a w piatek po pracy musze dac czadu na biegu, wiec lepiej sobie czwartek odpuszcze, zeby w piatek byc na silach. Wogole niewiem co za jelop z pracy wymyslil ten bieg w piatek po pracy zamiast w sobote!!!
Holly77
13 kwietnia 2019, 10:31Wszystko siedzi w głowie. Wiem, że łatwo jest mówić - trudniej z wykonaniem. Ale ideałem jest sięgnięcie po dwa cukierki, kiedy przychodzi chęć - a nie zjedzenie całej paczki. Jednak to nie jest proste... Wiem
Domdom89
15 kwietnia 2019, 12:29Niestety ;/
nitktszczegolny
9 kwietnia 2019, 15:17Byleby weekendowa porażka nie przesła w tygodniową i tak dalej... Powodzenia !
Domdom89
9 kwietnia 2019, 16:11No moje ostatnie weekendy nie wygladaja o wiele lepiej, a jeszcze mam wyjazd za 2 tygodnie, wiec tez motywacja nie ta, zeby scisnac tylek, bo mysle o urlopie ehh ;D
martiniss!
9 kwietnia 2019, 13:09Zjadasz bo masz na coś chętkę a to wpadło w łapki. I było NA JUŻ. Dlatego ja na weekendy szykuję się wcześniej ;) Jasne, że będzie ochota na coś ekstra, na coś słodkiego na coś słonego itd. I jasne że nie mając ścisłego limitu kcal prawdopodobieństwo, że w weekend poje się solidnie jest wręcz pewne ;) Dlatego ja weekendowe obiady mam iście "odświętne" ;) a na kolację przyszykowane ciasto, albo bakalie do podjadania - i wcale nie mało - bywa że po 300g lecę :D A to jakieś 1000kalorii lekką stopą ;) Ale to tylko kalorie. To tylko jedzenie, przy którym miło spędziłam czas. Innymi słowy zero wyrzutów. Ot, spalę i już. Zmierzam dość niejasno do tego byś nie załamywała się zwyżką kalorii w weekendy. A zwyczajnie rób je na bogato - zróbcie pizzę, albo tosty z mozzarellą i pepperoni, albo bagietka w oliwie, albo nie wiem szarlotka, albo miodownik, albo batony z orzechami (domowe). I pałaszuj! Kalorii będzie masa, zupełnie jakbyś zjadła chipsy czy te czekoladki, ale wyrzuty? Niet. Bo to dobre jedzenie. Smaczne. A te kalorie - część wyjdzie naturalnie (takie jednorazowe "przejedzenie" dobrze trzewiom robi), a drugą spalisz ćwicząc w tygodniu. Powodzenia!!!! Dbaj o swoją psyche, dbaj o swoje chęci, pragnienia, i szukaj harmonii pomiędzy. Np. wzorowa dieta w tygodniu, pt-nd - nie smieciowo ale kompletnie niedietetycznie, plus ćwiczenia :) Zwiastuję sukces takiego podejścia :)
Domdom89
9 kwietnia 2019, 15:01Masz racje, musze sie zaczac lepiej przygotowywac na weekendy. No wlasnie to, ze zjadlam wloska pizze nie robi mi jakis wurzutow, obiad jak inny, da sie wpisac w kalorie czy w makro bez problemu i tak. A siegam po takie dupsy, bo jakbym byla najedzona to bym po nie nie siegala. Mysle, ze tez w moim przypadku jedzneie nadal stanowi pewnego rodzaju "nagorde" za ciezki tydzien, zasluzony relaks
Maratha
9 kwietnia 2019, 08:50Znam ten bol... I tez nie rozumiem czemu sobie same na wlasne zyczenie fundujemy bole brzucha i ociezalosc. Jeszcze zeby serio to bylo cos pysznego... Ja sie niby staram do tego wlasnie tak podchodzic - nie jest 'bo jest', zjesc jak serio mam ochote i wem ze bedzie pyszne. Ale raz wyjdzie, raz nie...
Domdom89
9 kwietnia 2019, 13:05No nie ppwiem, ze czasem jak np dlugo nie jem czekolady i wetne sobie moja ulubiona to smakuje blogo, ale np w niedziele nawet mi to specjalnie nie smakowalo...;/
serce.justyna
9 kwietnia 2019, 08:40Każdy ma jakieś grzeszki i jakieś je jedzenie nie nie powinno się zjeść fajne ćwiczenia wykonujesz
alicjaja1
8 kwietnia 2019, 19:06kurczę to troszkę jednak szczęściara z Ciebie, ze Ci nie smakuje, może to jednak łatwiej odstawić. Mi za to takie jedzenie smakuje przeokrutnie:( i mimo, że zawsze jak się przejem słodyczy i fast food'owych śmieci to czuję się naprawdę źle, to zawsze na następny dzień mam ochotę na jeszcze, bo takie pyszne. Oj my biedne słodyczoholiki
Domdom89
9 kwietnia 2019, 13:07A teraz jeszcze szykuje mi sie urlop i tez tak robie wlasnie na urlopie- a potem sie czuje coiezala... pl;anuje jesc troche z umiarem wlasnie dla tego samopoczucia, ale jak tu nie zjesc lodow na plazy czy drinka ;D
snowflake_88
8 kwietnia 2019, 18:02Odpowiedź jest prosta: tego typu jedzenie uzależnia, nie tylko psychicznie bo kojarzy nam się z przyjemnością i błogością, ale też fizycznie. To jest zdaje się nawet jakoś naukowo udowodnione. Nie kupowanie, nie trzymanie w domu takich rzeczy się u Ciebie nie sprawdza?
Domdom89
9 kwietnia 2019, 13:09nie, bo sklep po drodze. wiesz amam tak, ze jak nie jem to nie jem dlugo ale wlasnie jak mowisz to chyba tak uzaleznia, bo zlapie taki ciag i sie nie moge opamietac
rybka82
8 kwietnia 2019, 16:29Też Niesety mam tak z jedzeniem- nie smakuje a jem :( najważniejsze to się po tym nie załamywać tylko działać dalej!
Domdom89
8 kwietnia 2019, 16:40Tak tez uczynie ;P Ale wkurza mnie to, ze jestem taka durna ;/