Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nowy Rok, nowe lęki?


21 stycznia, godz. 21:22

Dzieci w końcu zasnęły, Starsza jak zwykle bez problemu, Młodsza musiała odtańczyć swoje jak co wieczór. Wymieniłam kilka zdań z mężem na Messengerze, dopowiedziałam to co wcześniej było niemożliwe do powiedzenia bo dziewczyny dawały popalić swoimi krzykami i kłótniami o wszystko co tylko było możliwe. Liczyłam może na więcej, ale dziś totalnie się nie kleiło. Mając wrażenie, że mówię do siebie stwierdziłam, że niech sobie włączy ulubiony serial, a ja coś znajdę w TV by zresetować głowę. W końcu chwyciłam za laptopa i oto jestem...

Jestem po raz drugi. Za pierwszym razem tu byłam wyłącznie w ramach odchudzania. Liczyły się dla mnie tylko cyferki, statystyki, postępy. Pisałam gdy był spadek wagi i wplatałam w podsumowania zdjęcia i relacje z wycieczek pieszych i rowerowych. Raczej mało uczuć i emocji. Suche fakty, więc gdy urodziłam drugą córkę i doba zrobiła się za krótka to całkowicie przestałam korzystać z vitalii. W końcu usunęłam konto.

Teraz szukam odskoczni. Miejsca w którym będę mogła wylać wszystkie swoje żale. Ponarzekać, wygadać się, może poryczeć do monitora... Szukam kawałka swojej "podłogi", pisanej na własnych zasadach. Czegoś w rodzaju auto psychoterapii. Chociaż odchudzania też nie ominę bo jest to jakby nieodłączna część mojego życia. Gdzieś kiedyś założyłam sobie wymarzoną wagę i staram się do niej dążyć. Nie jest to dla mnie cel sam w sobie, więc nie denerwuję się gdy waga nie spada. Nadrzędne stało się dobre samopoczucie i sprawność, a to daje mi regularna aktywność fizyczna i lepsze odżywianie. Jednak żeby coś robić trzeba mieć jakiś cel, coś co będzie motywowało do działania. Stąd u mnie to określenie mety (wagi finalnej). Nie mam pojęcia jak to będzie gdy kiedyś tam dotrę.

Gdy chwyciłam za mojego laptopa, czułam się strasznie przygnębiona... Nadal tak się czuję. Przyszedł ten długo wyczekiwany 2021 rok, który z założenia ma być tym lepszym. W końcu w poprzednim doświadczyliśmy rzeczy, które wydawałyby się jeszcze niedawno niemożliwymi. Słysząc już któryś raz z rzędu, by rzeczywiście był lepszy, najpierw odebrałam sms'a od przyjaciółki "B. mój tata zmarł o 22...". Smutna wiadomość, jej tata zmagał się z rakiem. Walczył od roku, ale dziad był złośliwy i leczenie nie dawało efektów. Niby każdy się liczył z tym, że wkrótce odejdzie, ale co innego się liczyć, a co innego doświadczyć. Znaliśmy się ponad 15 lat i traktowaliśmy się jak rodzina. Gdy wróciłam z pogrzebu Ojca przyjaciółki, w domu czekała już kolejna "bomba". Dzwonili, że Ciocia Ania trafiła do szpitala. Stwierdzili Covid i nie dają jej większych szans. Po 4 dniach walki, zmarła. Pojechałam 600 km na pogrzeb. Pochowaliśmy prochy i wczoraj wróciłam do domu. Początek roku, a już dwa pogrzeby za mną... 

Totalnie rozbita, układam te klocki codzienności. Odkąd mój mąż zaczął wyjeżdżać do pracy za granicę w trakcie pandemii, średnio sobie radzę z rozłąką. Dobija mnie ta niepewność... Nie wiem kiedy go zobaczę, nie wiem co powiedzieć starszej córce na pytanie: kiedy tata wróci? Śledzę nowe informacje na temat obostrzeń i tylko rośnie we mnie frustracja. Czekam na kolejne święta, może długi weekend... Czuję jak życie przelatuje mi przez palce, stęskniona za normalnością jak cała reszta świata. 

To tylko zły dzień, nie złe życie... 

B. 

  • waniliowamufinka

    waniliowamufinka

    28 lutego 2021, 15:47

    Kochana, jak minął Ci luty? Co u Ciebie? Jakieś zmiany?

  • krolowamargot1

    krolowamargot1

    23 stycznia 2021, 13:13

    A nie myślałaś o emigracji na stałe? Skoro źle znosisz rozłąkę i dzieci źle ją znoszą, to może warto o tym pomyśleć?

    • B_znadmorza

      B_znadmorza

      23 stycznia 2021, 19:43

      Gdyby nie to, że mamy tu dom a ja rodziców, którzy się starzeją i mogą liczyć tylko na moją pomoc to już dawno bym pakowała walizki...

  • eszaa

    eszaa

    23 stycznia 2021, 06:06

    Mnie wyjazd męża totalnie rozwalił psychicznie ,wiec doskonale rozumiem. Całe szczęście, ze jemu to tez nie pasowało i dośc szybko wrócił , a z nim normalność. Trzymaj się

    • B_znadmorza

      B_znadmorza

      23 stycznia 2021, 09:48

      Dobrze, że to napisałaś bo czasami myślę że ze mną jest coś nie tak... U nas podobnie, z tym że dopóki nie będę mogła podjąć pracy to za jedną polską pensję ocieraliśmy się o biedę. Teraz to taki wybór "lepszego zła".

  • waniliowamufinka

    waniliowamufinka

    23 stycznia 2021, 00:26

    Basiu, zrobilas bardzo dobrą rzecz, pisząc te przemyślenia. Wydarzenia miesiąca będą się zamykały na kolejnych kartkach wspomnień, a przed a przed Tobą dni czyste, do wypełnienia. Czym to zależy od Ciebie... jakieś zadanie, tabelka do uzupełnienia, słoneczka lub chmurki nastroju, minuty czegoś dla siebie... Każde porzadki zaczyna się od planu ;-) Notuj nastroje, wzloty, drobne sukcesy, ilustruj to, co Cię otacza, co poznajesz od nowa, do czego wracasz... A reszta zacznie się dopasowywać jak w dominie. Scenariusza na 2021 rok nie znamy, ale musimy grać swoje role i najlepiej, jeśli będą egoistyczne 😆 "Care yourself".

    • B_znadmorza

      B_znadmorza

      23 stycznia 2021, 09:58

      Szukam jakiegoś sposobu, aby poradzić sobie ze smutkiem. Pamiętnik to krok pierwszy, tu mogę napisać wszystko... Klawiatura wszystko przyjmuje. Iwonko nad papierem ciągle myślę, nie wiem do końca jakby to miało wyglądać.

    • waniliowamufinka

      waniliowamufinka

      23 stycznia 2021, 11:41

      Ta "kartka" to w przenośni. Równie dobrze może być strona w komputerze. Gdy zaczniesz je zapełniać to zobaczysz ile rzeczy się dzieje dookoła i ile Ty robisz.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.