I znowu poniedziałek. Weekend minął mi szybko, ale był bardzo udany. Działo się niezwykle dużo. W tym roku mam bardzo dużo udanych weekendów. Ten rok jest dla mnie wyjątkowo łaskawy. Korzystam z tego dobrego czasu kiedy jest. Impreza, trochę pracy, zakupy, kolejne wyjście ze znajomymi, spędzanie miło czasu z J, jesienny niedzielny spacer i odpoczynek przed netflixem. Niczego więcej nie potrzebuje. Wydarzyła się tez jedna dziwna sytuacja. Otóż jakims cudem wypadły mi drzwi balkonowe z zawiasów o 3 w nocy kiedy próbowałam wpuścić swojego kota z balkonu do domu. Na szczęście udało się prowizorycznie je naprawić przez J. W następna sobotę ma mi naprawić całkowicie, bo trzeba będzie wymienić na nowe zawiasy. Widok wypadających drzwi, które zostawiają ogromna dziurę w ścianie mnie wyjątkowo rozbawił. Dobrze, ze był ze mną mój J, bo mojego ojca prosić o pomoc ostatnio ciężko.
Dzisiaj mój ósmy dzień walki o lepsza siebie. W weekend nie trzymałam diety, wypadło wyjście do restauracji, raz zamawialiśmy jedzenie do domu. Wybierałam zdrowsze wersje i jadłam mniej niż zazwyczaj. Uważam to za sukces. Ogromny sukces. Chce się nauczyć jeść intuicyjnie. W ten weekend mi się to udało.
Jutro ważenie po tygodniu. Wczoraj dostałam okresu. Pewnie nadal będzie mało obiektywne, bo u mnie całkowicie woda schodzi kilka dni po zakończeniu okresu. Trudno, nie powinno mi się spieszyć. Trzeba robić swoje i czekac na efekty, które nie zawsze pojawia się odrazu. Mam w planach dzisiaj poćwiczyć. Zazwyczaj odpuszczam w „okresowe dni”, ale często jest to po prostu wymówka. Mam ochotę się zmęczyć i spocić. Wiem, ze daje mi to ogromna satysfakcje, a później śpię jak zabita.
paczektoffi
25 października 2021, 16:18Trzymam kciuki za ważenie. :)