Od rana straszny zaduch, coś się mieli ale na razie ani śladu deszczu, a szkoda bo sucho strasznie. Dzisiaj na koniach myślałam że wyzione ducha tak ciepło było, nie wiem jak moja młodą to wytrzymuje i jeszcze ma energię do wieczora, ja umieram w cieple. Widocznie stara już jestem 😉
dieta wzorcowa, żadnego podjadania, na razie idzie super.
No nawet wstępnie menu na imprezę urodzinowa ustaliłam już, tradycyjnie zrobimy rolady z sosem, kluski, parę schabowych, faszerowanych udek z indyka, kartofelsalat, galert, do tego trzy ciasta i chyba będzie dość 🙂 nie wiem jak ja wytrzymam z moją dietą ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję że się nie ugnę 🙂
jeszcze potem 11 czerwca idziemy na 70-tkę do cioci i to oznacza zaś impreza, zaś kuszenie jedzeniem, masakra. Tyle że idziemy bez dzieci więc to ogromny plus (rodzice małych dzieci na pewno mnie zrozumieją 😁) bo będziemy mieć choć chwilę spokoju, normalnie prawie jak randka 🤣
oki lecę 😁
pozdrawiam!