Od niedzieli nie ćwiczyłam i nie biegałam. Migrena się pojawiła. Dawno już cholerny nie było.
W pracy ledwie się kulam. Wczoraj zwolniłam się do domu, bo kręciło mi się w głowie. Dziś czuje ze wciąż ściska mi głowę ale chce popracować te ostatnie dni przed urlopem.
Dziś mam spotkanie w sprawie pracy. I fryzjera. I nie mam ochoty iść nigdzie. Wolałabym zostać w domu. W łóżku, po ciemku, w ciszy.
Cieszę się, że się spakowałam. Teraz trzeba zrobić listę rzeczy, które wrzucę mężowi do walizki. Wciąż się wahm czy aparat wziąć w podręczny czy do kufra.