Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zaraz mnie trafi #37 #38


Waga na dziś: 94.5!!! 

No dacie wiarę? ZNOWU taki cyrk. Od czwartku +2kg 🙈 Tym razem to nie kwestia ćwiczeń, bo nie ćwiczyłam w sobotę i niedzielę. Okres też już mi się kończy więc liczyłam nawet na 92.0 a tu takie coś. Naprawdę mnie te liczby prześladują! Żebym jeszcze się obzerala w weekend to bym zrozumiała, ale ja nie sądzę żebym w którykolwiek dzień przekroczyła zapotrzebowanie, wydaje mi się że maksymalnie byłam na zerze, może w sobotę przekroczyłam trochę bo faktycznie zjadłam tego kebaba, no ale to nie jest powód żeby aż tak dowaliło. Mam nadzieję że to tylko woda, bo mocno ją zaniedbałam przez ostatnie dni, ale znowu zejdzie mi kilka dni zanim to się ustabilizuje a mnie to strasznie wkurza. 

Wczorajszy dzień też był miły. Rano dokończyliśmy sprzątanie. Później próbowaliśmy naprawić zaciętą roletę ale z marnym skutkiem. Trochę udało się odsłonić ale tylko rusztowanie lub specjaliści są w stanie nas uratować. Poszliśmy też na spacer z Młodą, coraz lepiej idzie jej na rowerku biegowym. Na placu zabaw też się fajnie bawiła. Na koniec wyszła spontaniczna wyprawa do Ikei. Kupiliśmy Młodej regał na książki i inne zabawki. Wróciliśmy to było już późno więc mąż poszedł ogarniać Młodą do spania a ja gotować.

 Aktualizację co do dzisiejszego dnia napisze później. Jestem po prostu na maksa oburzona wynikiem na wadze i chciałam się wam pożalić. Jednak przerabialiśmy to już tysiące razy, więc niby wiem że to nie tłuszcz, ale nadal wkurza. Nie wiem czy waga jest zepsuta, czy tak mi się waha. Nie stoi w jednym miejscu tylko ściągam ją z szafki, bo po prostu nie ma możliwości stać na podłodze. 

A, no i wczoraj też nie miałam czasu ani siły na rowerek. Także wyszło że miałam w tamtym tygodniu 3 dni odpoczynku.

** 

Pół dnia dziś szorowałam meble ogrodowe. Nie zliczę ile wiader wody przytargałam, ale pół podwórka pływało. Aktualnie leżę i rypie mnie z każdej strony. Mąż wrócił z pracy i pojechaliśmy (no w życiu nie zgadniecie po co!) po węża ogrodowego.. 🤪 Sama w to nie wierzę, ale nie żałuję niczego, bo jestem z siebie mega dumna. Ja, jak się nie orypie jak głupia to nie będę sobą. Kupiliśmy też bluszcz, chcemy go puścić po obu stronach tarasu, na murze. Jestem ciekawa jak szybko rośnie i ile czasu mu zejdzie żeby pokryć całą ścianę (jest dość mała). Mam nadzieje że nie zdechnie, bo byłoby mi przykro, oczami wyobraźni już widzę jak to będzie pięknie wyglądać. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać ale mamy 2024 i dostęp do internetu, także.. Damy radę 🤪

Rowerek dzisiaj odpada. Nie mam siły. Leżę w łóżku i modlę się o litość dla moich pleców. Miałam w planie malować jutro meble które dziś wyczyściłam, ale ma padać, więc nie ma sensu. Na szczęście kolejne dni mają być lepsze. Muszę jeszcze tylko wykminić coś w kwestii pokrowców, bo poprzednie w pralce trafiło. Mam ochotę zlecić uszycie ich teściowej bo jest w tym świetna, ale z drugiej strony nie chce jej zawracać głowy i szukać roboty. Może zdecydujemy się na jakieś gotowce jeśli będą w rozsądnej cenie (w co śmiem wątpić, patrząc na ceny tych z ikei) 

Jeśli chodzi o jedzenie dziś to w miarę ok. Wszystko z diety, kolacji nie zjadłam, ale opędzlowałam pączka z lidla. Czy było warto? Nie. Moje domowe tysiąc razy lepsze. Czy żałuje? No też nie. Patrząc na dzisiejszy wynik na wadze mam to w dupie.  Jestem zdemotywowana. 

Zobaczymy co będzie w czwartek. Póki co pozdrawiam ze szklanką wody w łapie!

  • asia.ka

    asia.ka

    4 marca 2024, 11:40

    Oby woda szybko zeszła, rozumiem jakie to demotywujace, powodzenia 🙂

    • Perverse

      Perverse

      4 marca 2024, 21:35

      No strasznie! Wkurza jak cholera. :/ Dzięki!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.