Stara, głupia, znowu gruba, ale... zakochana do szaleństwa. Szaleństwa tak wielkiego, że po jakichś 3 tygodniach znajomości przeprowadziłam się do innego miasta, bliżej mojego mężczyzny. Trochę dziwnie brzmi mi ten "mój mężczyzna", bo raczej liche to "posiadanie" po ledwie kilku tygodniach znajomości, ale może zadziała to jak zaklęcie? Nie wierzyłam, że kiedykolwiek jeszcze poczuję się tak zakochana, że spotkam tak cudownego człowieka, i że w ogóle ten człowiek się mną zainteresuje.
Jednak z tymi cudownymi mężczyznami jest ten jeden problem, że nie są zdesperowani i nie jest im wszystko jedno. Tak więc obok silnego zachwytu i miłosnego haju zaczęłam też odczuwać spory niepokój w związku z moją niewystarczalnością. Niepokój, który paradoksalnie zażeram bez opamiętania. Mam wrażenie, że w ciągu miesiąca przytyłam jakieś 10kg. I to jest ten moment kiedy muszę powiedzieć "dość". Liczę na to, że vitaliowy pamiętnik pomoże mi nieco poukładać myśli.
Jutro jest dzień stanięcia oko w oko z prawdą - dzień ważenia. Widzę, że jest bardzo źle, podejrzewam, że waga może wskazać nawet 75kg. Trzeba to koniecznie zweryfikować i brać się do roboty. Zamierzam wrócić do spacerów i oczywiście trzymać dietę, ale może na początek bez eksperymentów typu bracia Rodzeń.
ognik1958
8 października 2024, 19:18Ważenie .to nie od święta a codziennie z tańca by pożar gasić w zarodku...widzę że podobnie zażywasz vitaminke M unie zawsze skuteczna a drugie trza stawać w prawdzie bo wg tasiemki waga i ciebie wporzo a jak jest sama nam powiesz bo to dopinguje by figurka była boska.....oby