Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Day 2


Za lekko ponad godzinę egzamin z RRC...:O Panika zaczyna mnie ogarniać, w jej przypływie sięgnęłam po czekoladę. Czyli finał taki jak zawsze. Brawa dla mnie  Ale już jej dzisiaj nie tknę, obiecuję, przyrzekam, nawet kawałeczka... Prawda, że nie tknę...?  
Bo motywacja i dobre chęci to nie wszytsko, potrzebna jest jeszcze silna wola. A u mnie z nią jest kiepsko... Raczej jest słaba niż silna. I to jest najgorsze. NIe potrafię jej w sobie wyrobić. Zakładam sobie, ze nie zrobię tego czy tego, a jak przychodzi co do czego to bum, robię. Tak jest ze wszystkim, słodycze, jedzenie, nauka, postanowienia, wszystko. Nie wiem jak to w sobie zmienić, nie potrafię, Czuję się w ogóle jak w jakimś zawieszeniu. Niby bym coś chciała, ale nie mogę ruszyć tyłka i tego zrobić. Np. siedzę, myślę, że powinnnam poćwiczyć i siedzę dalej. Nie wstanę, nie wskoczę w dresy, nie zacznę ćwiczyć. Będę tak siedzieć dlaje i się nad sobą użalać. Żałosne. Mam już tef=go serdecznie dość! Nie wiem jak się z tym uporać, może takie przelewanie tego na papier, a raczej monitor coś da. Może jak będę miała to zapisane, widoczne, a nie tylko przebyłskujace gdzies w myślach, to się ogarnę.

Piosenka na dziś: 


"Powiedziałam, że się chcę poprawić, nie chciałam.
(...)
Bo ja tak mówiłam żartem, dobry żart jest tynfa wart.
A Ty oczy masz uparte, Ty budujesz domek z kart.
Czasem palnę coś w rozmowie, żartem snuję jakiś plan,
a Ty zaraz myślisz sobie, przywiązujesz się nad stan.
Ty tak nie znasz się na żartach, aż mnie czasem bierze złość,
ja Ci mówię: "Idź do czarta, mam po uszy Ciebie dość!""

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.