Dbać o siebie tak pod kątem wagi zaczęłam 4 dni temu. Zaczęłam spisywać sobie co zjadam i liczę kalorie. Szczerze, nie mam pojęcia jak ludzie wytrzymują diety typu 1000 kcal dziennie. Ja bym nie wytrzymała Lubię jeść i dlatego nie powiedziałam sobie czegoś typu "Nie jem wcale słodyczy!" "Od teraz nie tykam słodyczy!" Owszem ograniczyłam je, ale nie pozbyłam! A co do tej ilości kalorii to staram się zmieścić w 1600 kcal dziennie. Nie czuję się głodna, a jeżeli ta to śmiało "dopycham" się jakimś owockiem
Postawiłam bardziej na ruch. Chodzę na dłuższe spacery ze znajomymi. Głównie takim jednym typkiem xD i codziennie ćwiczę na stepperku co najmniej 45 minut. Czyli akurat dwa odcinki "serialu". No wczoraj przyszłam za późno do domu i nie miałam już siły na ćwiczenia, więc dzisiaj poćwiczyłam trochę dłużej. Jutro też mam to w planach.
No i muszę się przyznać do jeszcze czegoś. Przegrałam dzisiejszą walkę... Walkę z babcią! "jedz te ciasteczka, no jedz" Ale jak tu wygrać z kimś tak kochanym?
Zastanawia mnie jedno. W niedzielę jadę na obóz. Obóz matematyczny! Nie mam pojęcia jak tam się pilnować. Z ruchem raczej nie będzie większego problemu. Będę mieszkała w domku jakieś 3 minuty od głównego pawilonu i będę musiała tam biegać co najmniej 3 razy dziennie (plus po jakieś moje zachcianki). No i zawsze rano jest tam zaprawa. Najpierw biegamy przez 15 minut (albo dłużej, kto jak chce) i 15 minut rozciągania. Tak więc o to nie ma się co martwić. Ale jak oprzeć się częstującym słodyczami koleżankom i kolegom i pysznemu jedzonku od pań kucharek?!
Może mi coś poradzicie? (kocie oćka)