Tak jak myślałam weekend minął bez treningów i bez diety. Starałam się jednak zbytnio nie szaleć z jedzeniem, ale i tak waga wczoraj wskazywała 81,1 kg. No nic za to wczoraj nadrobiłam ćwiczenia :) Nie dość, że przebiegłam rano dłuższą trasę, później byłam na spacerze z Artusiem 2,5 h. Gdy wróciliśmy okazało się, że mąż wrócił wcześniej z pracy więc pojechaliśmy na basen. Artuś sobie pochlapał a ja w końcu mogłam skorzystać z sauny :) No i oczywiście z racji tego, że wczoraj był poniedziałek wieczorny piloxing :)
Dietę jeszcze wczoraj trzymałam, ale powiem szczerze, ze już rzygam jajkami i dzisiaj już były odstępstwa. W sumie i tak miała trwać do końca tego tygodnia ale wcześniej zacznę wprowadzać inne produkty. Po prostu będę jadła ograniczone porcje i zobaczymy co z tego wyjdzie. Bieganie zaliczone, spacer z moim małym Skarbem (2 h) zaliczony, więc tylko jeszcze zumba wieczorna czeka :) Najważniejsze, że zmieściłam się we wszystkie sukienki sprzed ciąży weselne więc na tą sobotę mam w czym wybierać :)