No i niestety po sukcesie z zeszłego tygodnia motywacji brak :( Pary starczyło do końca tamtego tygodnia. Później był panieński kumpeli, weekend minął pod znakiem wielkiego lenia i leń leń nie chce mnie opuścić do tej pory. Obawiałam się tego, że jak skończy się zumba to i motywacja się skończy. W poniedziałek miał się zacząć nowy kurs Piloxingu. Niestety grupa się nie zebrała i zajęć w poniedziałki o 20 nie będzie. No niby są we wtorki i środy ale ani lokalizacja mi nie pasuje, ani godziny bo nie miałabym z kim synka zostawić. No niby są dziadkowie, ale nie chcę ich co tydzień ciągać. Od zumby mam też 2 tygodnie przerwy, bo we wtorek były urodziny mojego męża które chciałam z nim spędzić, a za tydzień też ma szkolenie więc nie opłacało mi się płacić za te godziny jak później ma ruszyć kurs wakacyjny. No właśnie ma ruszyć ale to też jest uzależnione czy będą chętne. A wiadomo wakacje, urlopy itp. itd. MAm nadzieję, ze chociaż zumba mi zostanie.
Tak się cieszyłam, że w tym tygodniu dobiję z moim bieganiem do 4 km. W końcu parę tygodni temu zaczynałam od 2 i musiałam się 3 razy zatrzymywać, żeby płuc nie wypluć. I o ile w poniedziałek udało mi się przebiec całą trasę, tak we wtorek za późno wstałam i za dużo roboty z czym innym miałam. Wczoraj po obżarstwie urodzinowym nie dałam rady przebiec całej trasy. Tak dzisiaj mąż wyszedł z samego rana no i znowu biegania nie było ;( Mam nadzieję, że jutro wstanę z samego rana i uda mi się przebiec całą trasę. Niestety od jakiegoś czasu jestem strasznie zaspana, Młodemu coś się poprzestawiało i jak zawszę spał do 7-8 to teraz budzi się 5-6, zjada butlę a później walczymy z Mężem żeby jeszcze trochę pospał. Jak się uda co próbujemy dospać ile się da.
Kurde, potrzebuję motywacji. Może jak znowu będzie zumba to znowu będę próbowała wygrać w tym konkursie. Widocznie potrzebuje rywalizacji, żeby ruszyć dupsko z kanapy. Calenetics zostawiłam bo za nudny, no chociaż dzisiaj przejechałam 30 km na rowerku, żeby cokolwiek zrobić i nie mieć wyrzutów sumienia za spaghetti i loda którego dzisiaj zeżarłam. W następną sobotę mam wesele moich przyjaciół. Był plan, żeby zmieścić się w moją piękną kobaltową sukienkę. Niestety, no niby się mieszczę, ale wyglądam jak baleron. Tak więc ten tydzień to wielki dół, ćwiczeniowy, dietowy i ogólnie. Mam nadzieję, że u Was lepiej i że u mnie też będzie lepiej. I z tą nadzieją położę się dzisiaj spać. Dobranoc Chudzinki:)