W poniedziałek i dziś waga 86,1 kg. Jest nieźle, szczególnie, że w niedzielę popiwkowałam i trochę przesadziłam z jedzeniem przy piwku. Ale jak waga utrzyma się do piątku, będzie nieźle
Tym bardziej, że nie dotknął mnie "syndrom wzrostu wagi po dwóch dniach od wpadki". Na razie dzielnie rowerkuję codziennie, na zmianę z księciem małżonkiem
Jego też dopadła ciąża spożywcza. Do tej pory radził sobie ze spodniami zapinając je pod brzuchem, niestety po kolejnym praniu się nie udało. Bał się zważyć
. Po nim tak nie widać, że ma za dużo na sobie, bo sam jest wysoki, tylko brzuszek mu odstaje. Trochę ruchu dobrze mu zrobi, bo za dużo leży na kanapie.
Podsumowując zeszły tydzień:
- 4/7 dni bez słodyczy (ostatnie 2 tygodnie było 3/7)
- ogółem 61/70 punktów motywacyjnych - 87%
- codzienny rowerek: ponad 4000 spalonych kcal
- w tym miesiącu średnia pochłanianych kcal to 2100, czyli poniżej mojego zapotrzebowania.
Jestem zadowolona, byle tak dalej
Bardzo motywuje mnie grupa "połowa mniej". Podaję tam dane do 2 tabelek: ubytku kilogramów i spalonych kalorii. Ciężko się wpływa na to , by kilogramy spadały, same to wiecie
. Za to myśl o podaniu tygodniowego urobku w spalaniu pomaga mi posadzić dupsko na rowerku. Oby jak najdłużej!!!
ilona761976
23 sierpnia 2011, 07:34się udaje...trzymam kciuki ;-) powodzenia....