Wczoraj był wielki dzień na który czekałam od dwóch miesięcy, a właściwie czekałyśmy;). O 5 pobudka, 7.30 zwarte i gotowe siedziałyśmy w autokarze pełnym symaptycznych ludzi zwanych biegaczami i opuszczałyśmy Świnoujście, żeby zmierzyć się z półmaratonem. Ostatni tydzień przed biegiem miałam rozplanowany dokładnie- jedzeniem spanie, treningi- niestety z plany pozostały planami, które zweryfikowało życie i brak czasu, trudno tak czy inaczej pobiec trzeba i spawdzić co udało się zrobić. O 10.30 wystrzał i nagle okazuje się, że to już, że ruszamy a przed nami ponad 21 km, pogoda śliczna.... ale wymagająca- słońce, właściwie jak na wysiłek fizyczny to żar z nieba, i na całej trasie jedyny cień to krzewy rosnące u ludzi w ogrodach;). Cóż... wystartowałyśmy z kopyta( przynajmniej jak dla mnie) do 10 km było całkiem całkiem, przy 13 zaczynał się kryzys, nogi zaczęły się buntować, głowa zaczęła się buntować. Nie chciałam odpuścić, ale też bardzo chciałam dobiec do mety w ogóle, więc lekko odpuściłam. Towarzyszka "niedoli" chciała wyciągnąć mnie "za uszy" z kryzysu, tyle że ja wiedziałam że to już nie pomoże a tylko ona straci cenny czas.. Tak czy inaczej od 18 km to już walka o każde kilkaset metrów jak dla mnie. Przechodząc do meritum i omijając te 3 ostatnie kilometry aby nie użyć wszystkich niecenzuralnych słów jakie wtedy cisnęły mi się na usta- udało się dobiec! Czas.. cóż szału nie ma 2h 24 min 5 sekund, ale samo wpadnięcie na metę jest niesamowitym przeżyciem. Udział w takiej imprezie jest niesamowitym przeżyciem, zazwyczaj biegam sama albo z przyjaciółka, a wczoraj biegłam wśród ponad 400 osób, i te miarowe kroki kilkudziesięciu otaczających osób.. Myślę że tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć!:) Po wpadnięciu na metę ( wczłapaniu raczej;)) krótkie podsumowanie- NIGDY WIĘCEJ... żeby pół godziny później planować kolejne biegowe przygody:)
Ps. W takim biegu dopiero docenia się "bratnią duszę" która biegnie obok i wspiera, nie musi nawet nic mówić po prostu jest. I nawet jeśli lepiej się rozdzielić na chwilę żeby biec swoim tempem to sama świadomość, że czeka na mecie osoba która była gotowa przebiec z Tobą taki dystans dodaje skrzydeł. Dziękuję:*
Niecierpliwa1980
7 września 2014, 19:04:-*