Wczoraj nie byłam w mieście, bo kwiatki mi przyszły dopiero po 16. Niestety nie wszystkie te co zamówiłam. Przysłali mi hoję o zielonych listkach, a miała być o kolorowych. O zielonych już miałam. Dzwoniłam do nich i mieli oddzwonić i cisza. Zobaczymy. Po pracy po południu namalowałam obraz akrylami. Nawet jestem zadowolona. Powinien być nie taki zły jak skończę. Później namalowałam oczywiście akwarelkę. Od jakiegoś czasu maluję co najmniej godzinę dziennie i dobrze. Na studiach wieczorowych studenci malują 6 godzin tygodniowo i tyle samo rysują. W domu pewnie też działają. Na naukę mają kilka lat. Też mam zamiar tyle malować przez jakiś czas to może postęp będzie. Już jest w zasadzie. Muszę bardziej postawić teraz na naukę cieniowania. Nie potrafię też malować z natury.
Wczoraj przez przypadek znalazłam zajęcia z rysunku sztalugowego w ośrodku kultury. Niestety zaczęły się w październiku. Strasznie mi żal, że nie wzięłam w nich udziału. W przyszłym roku muszę śledzić oferty ośrodków kultury i z Będzina i z Dąbrowy Górniczej. Może gdzieś się na zajęcia załapię. Koniecznie muszę też załapać się na pisanie ikon.
Poza tym praca leży. Mam na myśli zajęcia na dworze i sprzątanie na święta. Na dwór nie wychodzę, bo mi zimno, a nie sprzątam, bo mi się nie chce. Tyle na ten temat.
ellysa
13 kwietnia 2017, 12:33wlasnie w ukryciu w pracy nadrabiam Twoje wpisy hehehe:)))
araksol
13 kwietnia 2017, 12:48a ładne to tak w pracy:)))
ellysa
13 kwietnia 2017, 12:14ten drugi obrazek jest sliczny:)ja tez jak mi sie nie chce to nic nie robie:)))
araksol
13 kwietnia 2017, 12:31już sprzedany:)