Wczorajszy dzień był leniwy i trochę nudny. Po południu dzwonił fachowiec, który będzie montował piecokuchnię. Przyjdzie do roboty we wtorek, środę. Oby już, bo mnie to gryzie. Łazienka będzie robiona na początku października. To tyle na ten rok o ile Sebastian nie zabierze się w grudniu za kuchnię. Kuchnia to będzie malowanie i robienie wentylacji. Kusi mnie okładzina nad zlewem z cegiełek. Nie lubię remontów, bo ruch w domu, pył i masa później sprzątania. Zawsze więc z remontami zwlekam i mieszkanie jest jakie jest. Sebastian twierdzi, że jak chcę mieć ładnie w domu to muszę zacisnąć zęby. Pewnie ma rację.
Dziś już pilnie pracuję. Mam cztery teksty, które powinnam przeredagować. Później będę sprzątać i malować. Po południu chcę przelać nalewki z bzu czarnego do butelek. Powoli już widać koniec sprzątania. Została szafa w sypialni, trzy półki w pokoju dziennym i reszta w spiżarni. Najgorzej będzie z szafą. Krzysiek trzyma w niej masę dziadostwa, którego wyrzucić nie pozwala. Są tam też kurtki po jego tacie, który zmarł chyba z piętnaście lat temu. Po co mu te kurtki, a licho wie...
Alianna
17 lipca 2017, 11:12Sprzątać jednak trzeba . Pozdrawiam :-)
araksol
17 lipca 2017, 15:58ano niestety:(
Zabcia1978v2
17 lipca 2017, 11:03Takie sprzątanie działa oczyszczająco :)
Zabcia1978v2
17 lipca 2017, 11:04Uwalnia energię
araksol
17 lipca 2017, 15:58tak wiem:)