Strasznie mi ta dieta pasuje. Ciągle jem i jestem najedzona po pachy. Wszystko jest smaczne, bo dużo ziół daję. To jest dla mnie dziwne, bo do tej pory używałam kostki rosołowe i bez nich nie wyobrażałam sobie potraw. Teraz już chyba do nich nie wrócę. Wysuszę sobie za to lubczyk i tym buliony zastąpię. Nie wrócę tez już do przypraw z solą. W kuchni długo nie siedzę. Mam sporo energii na pracę w ogrodzie co daje mi zadowolenie. Tak, że jest na razie super. Dziś chcę ugotować tylko porowo-pieczarkową. Reszta zup z wczoraj. Wczoraj zrobiłam kolejne zakupy, ale mniejsze niż w zeszłym tygodniu, bo sporo mi zapasów zostało. Wyjdzie jeszcze taniej niż myślałam. Krzysiek już się przyzwyczaił i nawet nic nie mówi. Nadal waga spada:) Dziś 30 dkg mniej. Wczoraj kupiłam trzy używane swetry w rozmiarze 44. Chcę do takich gabarytów schudnąć. Powieszę je na wieszaku i będę patrzeć. Będzie bodziec, bo swetry bardzo fajne. Jeden jest nowy w typie poncho.
Znalazłam w internecie sklep z kwiatkami do doniczek. W ofercie są cudne werbeny, begonie i pelargonie. Czekam na pieniądze z trzech miejsc i ani widu ani słychu. Chyba mnie wszyscy pracodawcy nie zrobią w konia. A może? Muszę chyba jakiś rytuał na pieniądze wykonać, bo coś ostatnio z tym pod górkę.
Dziś Krzysiek idzie do pracy. Ja może wyjdę na dwór i coś sobie do roboty znajdę o ile pogoda pozwoli. Pracy zawodowej dziś nie mam poza wróżeniem. Podgonię grafikę i może coś namaluję, wiersz napiszę.
WielkaPanda
28 kwietnia 2018, 17:09A Krzysiek też ma nadwagę?
araksol
28 kwietnia 2018, 17:41z 10 kg:)