Dziś pełnia księżyca. Od jutra teoretycznie waga powinna spadać lepiej. No i dobrze. Czekam na czwórkę na drugim miejscu. Dieta mi bardzo odpowiada. Ciągle wymyślam nowe zupy. Są smaczne. Jeszcze pokus nie mam. Dziś zupa z ogórkow świezych z pieczarkami.
Mam problem ze zwierzakami. Pikuś ma chore zęby do tego stopnia, że mu spuchło pod okiem. Robię mu oczywiście Reiki, ale nie wiem czy nie będzie konieczny zabieg. Boję się narkozy, bo Pikuś skończyl 12 lat. Jest też problem z Józkiem, bo ma zaparcia. Podaję mu olej parafinowy, ale nie wiem czy bez lewatywy sie obejdzie.
Dziś będzie troche wiecej pracy niz zwykle w piatek. Trzeba skończyć krzyżowki i napisać tekst. Do tego będzie wrozenie. Będzie tez oczywiście nauka szkicowania według kursu. Sebastian moze skończy naprawiać rynny. Po południu już chcę zamknąć furtkę o ile się przy Sebastianie da. On wciąż wychodzi, bo nie potrafi usiedzieć na miejscu. Nie wiem jak moze byc tak ruchliwy przy bólu kolan i kręgosłupa. Chodzi nieraz prawie zgięty w pól.
Pierwsze nawłocie już kwitną. Jesień nadchodzi...:)