Nowy tydzień, ale stare sprawy. Chcę do soboty skończyć krzyżówki i moze jak sie uda plewnienie. Nie wiem co z pryskaniem chwastów. Będą też przetwory. Dziś ogorki, bo wczoraj robiłam dzem z bananow.
Dziś Krzysiek jedzie do miasta i to i owo kupi. Nadal zaplanowałam mniejsze zakupy żywności. Obiady mam zaplanowane do końca tygodnia i wszystko na nie mam. Musi być też w kawiarance internetowej, bo trzeba trochę wydrukować w tym wzory obrazów. Czekam na kilka przesyłek. Z ikonami nie da się chyba wcześniej ruszyć niż po wyjeździe Sebastiana. On chce przyjechać juz w przyszłym tygodniu, ale ja sie waham. Chcę odsapnąć i odespać zlecenie na krzyzowki. On mi spać zwykle nie daje. Sam wstaje o 6, a mnie zrywa o 10. Niby śpimy w dzień, ale to juz nie to.
Kajtuś to uroczy kot. Ciągle chce się miziać, łasi się, barankuje. Na razie obserwuję go, karmię po trochu i zapewniam ciszę i spokoj. Musi odreagować stres, który przeszedł. Gdy Krzysiek go przybiósł bał sie wskoczyć na okno i cale ciałko miał stężałe. Po spokojnej nocy pod dachem już wczoraj był rozluźniony. Zaczął jeść też chrupki. Po kastarcji przyniosę go w transporterku do pokoju i zaczne przyzwyczajać do moich kotów i oby poszło łatwo. Chcę go przyjąć do stada zanim zrobi sie chłodno. Nadchodzącą jesień i zimę ma juz spędzić na kanapie i przy piecu...
Wczoraj zaczęłam kolejny obraz. Też jesienny. Choć mnie lato w tym roku nie zmęczyło, juz chyba na jesień podświadomie czekam. Moja dusza czeka i tylko mi sygnały wysyła. Tegoroczne lato jak na razie jest bardzo przyjemne. Jakby na zawołanie uraczyło mnie burzami i znośna temperaturą. Wczoraj też była burza. Poźniej lunęło i padało dłuższy czas. Ja jako deszczowa panienka byłam zachwycona. Lezałam na lóżku w sypialni przy otwartym oknie i chłonęłam cała sobą piękno natury. Szum deszczu był jak medytacja. Taki kojący... Deszcz zmył kurz i nasączył ziemie, a rośliny odżyły... Później wstałam i napisałam wiersz...
Cała ja
jestem tęsknotą mgnieniem
nieuchwytnym marzeniem celem
gdy kocham pachnę wiecznością i rajem
wciąż rozedrgana zmienna
to otulam miękkością
przynoszę ciepło subtelność ukojenie
to nasączam żarem
migocę spalam się
gdy nienawidzę kąsam spycham do piekła
cała ja
Prosiatko.3
27 lipca 2020, 15:26Wiersze piszesz mega!
araksol
27 lipca 2020, 15:39dzięki:)
Alladynaa
27 lipca 2020, 14:30Cudny ten Kajtuś. Dżem jest z samych bananów czy coś dodajesz jeszcze?
araksol
27 lipca 2020, 15:39trochę soku z cytryny i cukier waniliowy i dzemiź i troche cukru
Apricottie
27 lipca 2020, 14:09Kociak uroczy, i jaki fotogeniczny;-)
araksol
27 lipca 2020, 14:17oj tak...Tylko jeszcze smutny...
Apricottie
27 lipca 2020, 14:21Ludzie wyrządzili mu krzywdę?
araksol
27 lipca 2020, 15:38chyba tak, a nadal ufny...
mmMalgorzatka
27 lipca 2020, 13:20Faktycznie lepiejmodpocznij oo Krzyżowicach.
araksol
27 lipca 2020, 14:09odpocznę...:)
mmMalgorzatka
27 lipca 2020, 14:29Ale slownik mi zmienia slowa:(((((
araksol
27 lipca 2020, 16:33no widzisz...:)
Alianna
27 lipca 2020, 12:42Kajtuś faktycznie jest uroczy :-) Ja tegoroczne lato, praktycznie spisałam na straty, ale to dobrze, że ktoś jest szczęśliwy ;-)
araksol
27 lipca 2020, 14:10wiem, ze nie lubisz deszczu...:)