Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Piątek


Koniec tygodnia oznacza u mnie wczesne wstanie i wyjście po warzywa. Dziś kupię też mleko od krowy o ile będzie. Zamówiłam 1,5 litra. Zrobię twarog z ziolami, zeby dopieścić we mnie wiejską kobietę... Przyszła mi podpuszczka i zamowię mleko na ser Koryciński. Jeśli sie uda w przyszłym tygodniu zrobię.

Kilka dni temu upiekłam buleczki maślane z jabłkami. Przepis był nowy i nie wiedziałam czy bułeczki wyjdą. Tym bardziej, że to ciasto drożdżowe. Wszystko wyszło ok. Krzysiek zjadł 3, bo się rzucił jak to on, a my z mama po jednej. Przepis spisałam i będę robić. Bułeczkę wliczyłam w bilans, ale ze swojej wagi nie jestem zadowolona. Chyba bym musiała na stałe z węglowodanów zrezygnować, żeby nie tyć. Ja coś piekę raz góra dwa razy w tygodniu. Raz to coś słodkiego  i raz na słono typu bułki z cebulą czy pieczywo domowe, tartę, quiche, paszteciki. Chleb najczęściej piekę z dodatkiem otrąb. Nie powinien szkodzić a szkodzi. Poźniej po takim jedzeniu dwa dni węglowodanów nie tykam i to co spuchłam, bo przecież po takiej ilości nie sposob przytyć, zrzucam. Dziś może upiekę chleb, albo cebularze. Na cebularze mam nowy przepis i gdy wyjdzie następnym razem go zmodyfikuję i zrobię z pieczarkami. Chcę wykorzystać drożdże, bo paczkę otworzyłam i lezy. Nie lubię zywności wyrzucać.

Nadal oczywiście sie uczę w tym angielskiego. Minęlo mi 90 dni codziennej nauki na Duolingo. Niby mi idzie, bo sporo rozumiem, ale przejść dalej nie mogę, bo utknęłam na dzierżawczych i zaimkach. Mylę się niemilosiernie. Wszelkie też who itp nie chcą wejść do głowy, a raczej wchodzą i ulatuja po chwili... Słowka konkretne, a najlepiej rzeczowniki dość dobrze pamiętam. Ponoć powinnam umieć około 600 słowek. Niestety wciąż któreś zapominam. Rozumiem, ąle z powtorzeniem po kiku dniach mam problem. Zrobiłam się na starość tępa, ale  języki nigdy mi specjanie nie szly. Było 4 z rosyjskiego i ledwie 3 z niemieckiego. Inna sprawa, że sie nigdy nie uczylam. Wszystko powtarzałam tylko przed lekcją. Tak było z wszystkich przedmiotow. Zadawalały mnie srednie oceny, bo ambicji nie miałam. Zależało mi na srednim wykształceniu i bez nauki takie zdobylam. Chciałam pracować w biurze, albo w bibliotece. Kto mogl przewidzieć, że kiedyś mając tylko srednie wyksztacenie trzeba będzie zaakceptować karierę w spozywczaku albo i jako sprzataczka jeśli prezencji sie nie ma, znajomości i siły przebicia. Coż świat sie zmienia czy na lepsze? Niekoniecznie...

Moja mama ma 80 lat i sprawne ciało i umysł prawie też, a psychikę niesty nie. Musi to do mnie dotrzeć i muszę to zaakceptować. Jako osoba niesprawna psychicznie będzie się zachowywać rożnie i to się nie zmieni. Chyba muszę wydorośleć i przestać na nia narzekać, bo to nic nie da. Skoro podjęłam decyzję że jej nie zostawię, bo tego w mojej rodzinie nie bywało, a ona ośrodka sobie nie załatwi, bo by tam zwriowała to jestem zmuszona jej pomagać. Na razie załatwiam wszystko poza domem-urzędy, leki, zakupy, rachunki itp. W domu jest samodzielna i część spraw załatwia sama przez telefon. Mieszkanie ma zaniedbane, odzież zniszczoną i spraną, ale na to rady nie ma, bo jest uparta. Węgiel nosi sama i tez rozwiązania nie ma. Też upor. Pomocy do sprzatania z Mops-u załatwić nie można, bo nie ma I grupy i nie kwalifikuje się i nikogo w domu nie zniesie. Musi być jak jest. Muszę chronić siebie i jej ograniczyć cierpienie i trwać. To nie jest łatwe.

  • Alianna

    Alianna

    24 września 2021, 10:01

    "Chyba muszę wydorośleć i przestać na nią narzekać, bo to nic nie da." Zdanie kluczowe. Kiedy zdamy sobie sprawę z odpowiedzialności, którą na siebie bierzemy i zaakceptujemy ją, wykonywanie , nawet bardzo trudnych obowiązków staje się łatwiejsze. Pozdrawiam 😊

    • araksol

      araksol

      24 września 2021, 11:02

      no tak jest. Wypaenie też grozi, ale to mozna odreagować u psychologa. Odpowiedzianość jest i prace trzeba wykonać. :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.