Trochę pracy zostało zrobione. Zostały kołki pod obrazy, ostrzenie nozy i naprawa kontaktu. Wczoraj Sebastian zajrzał do pilota i usterkę znalazł. Niestety nie mam lutownicy, a jest odlutowana dioda. Trzeba będzie poprosić brata Krzyśka.
Kwiatki przyszły i trzeba je posadzić. Na razie to tyle, ale moze cos jeszcze kupię.
Z diety wyszłam, ale bardzo uważam i schudłam jeszcze prawie 50 dkg. Dziś chili z makaronem, pomarańcza, serek homogenizowany i jajka z pieczarkami. Makaron niestety normalny ale mam zapas i muszę go zjeść.
Trzeba by obciąć pazury Mikusiowi ale sobie nie pozwala. Wyrywa sie i szarpie. Moze dziś spróbujemy w trójkę. U weterynarza będę dopiero w lipcu, bo szczepienie. Nie chciałabym tyle czekać.
Chyba jeszcze kupię bratki. Kupiłam stokrotki.