Staram się być osobą twardą a przynajmniej radzącą sobie z problemami ale ostatni jest kicha na każdym kroku... Dietę przestrzegam dopiero dwa dni bo wcześniej jakoś nie szło... mieściłam się w ciuchy nr 40 i było ok dopiero jak wzięłam miarę to o mało nie dostałam zawału... wszędzie po 5 cm więcej czyli waga nie kłamie 1cm to 1 kg... niech to szlag... Mam doła, okropnego doła... tak chyba jeszcze nie było a agresor załączony na okrągło ... sama już czuję że jestem toksyczna. Ale czara goryczy przelała się wczoraj...Mój mąż i moja córunia stwierdzili jednogłośnie że się ostatnio nie uśmiecham... i niestety chyba maja rację...ale z czego tu się śmiać. Wstaje o piątej, zaglądam do mamy( sprawdzam co potrzebuje) bo na szóstą do pracy, wolny weekend mam co drugi... czyli pracuję ciurkiem 12 dni. O 7.30 pomykam do domu ( tak ugadałam z szefem) żeby młodą wyprawić do szkoły. Po 8 wracam do pracy. Wracam z zakupami do domu ok 15, robię obiad, sprzątam, piorę, odrabiam z młoda lekcje, ogarniam mamę i Jej mieszkanie, szykuję leki itd. Robi się wieczór ok 21.30 i... padam na ryj. Dosłownie. Moja mama ma raka przerzuty do kości, doszło do patologicznego złamania ręki...niestety prawej a co za tym idzie z mojej strony mam dziecko muszę ją ubrać uczesać, umyć... nigdy w życiu nie przeszło by mi przez głowę że będę kąpać własną mamę. Do tej pory ta ja zawsze szykowałam posiłki do męża i córki... ok lubię to robić ale jak młoda wczoraj na pytanie czy jest godna powiedziała że "nie" a jak usiadłam po całym dniu jadłam pomidora to patrzyła na mnie z miną zbitego pasa. To zapytała po raz kolejny czy jest głodna i oczywiście dwie minuty później była, zaczęłam jej robić kanapkę a ona mi mówi że zjadłaby ale nie kanapkę... więc pytam co? Ona nie wie. Byłam w kuchni więc zapytałam męża czy coś chce...w sumie tak ale On nie wie co mam wymyślić... Mruczałam pod nosem niezadowolona bo może zrobię i znowu będzie coś nie tak. Usłyszałam że jak to taki problem z szykowaniem jedzenia to mam nie robić... Warknęłam tylko że nie problem robić jedzenie tylko trzeba precyzyjnie określać swoje potrzeby jak pytam a nie wtedy jak na chwilę siadam. Druga rzecz to znowu nawala mi kręgosłup stwierdziłam że chyba trzeba wymienić materac w łóżku... co usłyszałam... a może trzeba schudnąć. Mam dość, Nie mam czasu dla siebie, na gazety będę szczekać a książka co to jest? Nie chodzi mi o współczucie ale zrozumienie że moja wytrzymałość psychiczna i fizyczna też ma swoje granice. Właśnie taki tryb życia spowodował że przytyłam... znowu... kiedy mam gotować dla siebie? Czasem jestem taka zmęczona że wieczorem słabo mi się robi... Dość narzekania trzeba to jakoś zmienić. Ale jestem dumna dwa dni już nic nie dojadłam... Buziaki dziewczyny, może tym razem się uda
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Louve1979
9 października 2014, 07:47Współczuję Ci sytuacji w domu. Jesteś przemęczona i za bardzo obciążona obowiązkami to nic dziwnego, że się nie uśmiechasz i jesteś podenerwowana. Człowiek nie robot... Daj sobie trochę na luz, może weź kilka dni urlopu?Trzymam za Ciebie kciuki! Nie daj się zwariować, Ty też musisz odpoczywać...
studentka_UM_Lublin
5 października 2014, 22:48trzymam kciuki, może uda się to wszystko ułożyć... musisz myśleć też czasami o sobie... powodzenia!!! :) ps. mam prośbę. jeśli będziesz miała chwilkę i będziesz mogła wypełnić prowadzoną przeze mnie ankietę na temat nawyków żywieniowych to będę wdzięczna. dzięki z góry. tutaj masz link: https://docs.google.com/forms/d/1R8tyVMBmJwI7uaHp3uh9kjP158DKPLkHUg6rM076gdI/viewform
nataszakill
5 października 2014, 09:59Sorki że to napiszę ale mąż wie jaka jest twoja sytuacja z mamą i korona by mu z głowy nie spadła gdyby sam sobie zrobił jedzienie nawet jak ty jesteś w kuchni. Trzymam kciuki za zdrowie twojej mamy i za twoją wytrwałość w dążeniu do celu.
beatapaulpon
6 października 2014, 06:16Korona to pewnie nie spadnie stara mi się pomagać ale to jest facet... w ubiegłym tygodniu kupiłam w Lidlu takie saszetki z przyprawami do rosołu i do pomidorowej... wczoraj mój mąż robił herbatkę dla nas i co... naparzył nam przyprawy do rosołu... To fajny facet tylko czasem mnie tak wpienia że nie da się tego opisać. Raczej stara się mi pomagać -z różnym zapałem i efektem ale ma chęci to popracujemy nad tym