...i taka już jestem nakręcona, że się prawie doczekać nie mogę! Jeszcze nie mam rozpisanej diety (chciałam zacząć od 26 maja) i reszty, ale już się staram ograniczać pieczywo (ciemne, jasne odstawiłam, żeby nie było), a zwiększać ilość warzywek. Najgorzej będzie z kawą - jestem uzależniona. Bez buły mogę żyć, bez kawy będę się przez pół dnia snuła jak zombie.
Trochę się martwię o treningi - od kilku tygodni pobolewają mnie mięśnie, jak po wysiłku, tylko bez wysiłku. Z trudem wstaję z przysiadu, z reguły z podpórką, bo kolana i biodra rwą. Barki i łokcie chwilami też. Zaczynam poważnie myśleć o zrobieniu sobie badań w kierunku boreliozy (incydent z kleszczem był, a jakże, kilka lat temu). Chociaż... jak się wkurzyłam, że paskudne cielsko mnie nie słucha i poćwiczyłam trochę z zaciśniętymi zębami, to jakby zrobiło się troszkę lepiej. WTF?!