Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trzy trudne dni za mną. Idzie do lepszego :)


Piatek, 03.01.2014

Pierwszy dzień odchudzania. Totalna zmiana diety i potworny, całodzienny głód. Dietetyczka ustawiła mi dietę, w której jest dużo owoców, a mało warzyw. Przemęczyłam się, ale natychmiast zmodyfikowałam jadłospis na kolejne dni w oparciu o swoje upodobania i oczywiście zgodnie z założeniami diety. Postanowienie na jutro - wstaję wcześniej niż zwykle i przed pracą mały trening z Ewą Chodakowską "Skalpel". 

Jeszcze dwa miesiące temu lubiłam takie poranki. Trening, cudowny prysznic, śniadanko i totalnie obudzona wychodziłam do pracy. Potem wiele godzin wyczerpującej pracy, krótki sen 4-5 godz dziennie i towarzyszące temu zmęczenie spowodowały, że godzina na poranny trening to dla mnie za dużo. Wolałam pospać. Efekty - spadek formy, a bylejakie jedzenie i kilkanaście kubków kawy dziennie dołożyły kilogramów. W pracy uspokoiło się, za mną pracowity świąteczny okres i nowe wyzwania. Wracam do aktywności fizycznej i DOBREGO jedzenia ! 

Sobota, 04.01.2014

Dzisiaj dzień drugi. Podczas porannych ćwiczeń zmęczyłam i spociłam się jak diabli. Ale trening, choć troszeczkę oszukiwany, zaliczony. Zmodyfikowany jadłospis jest o wiele lepszy, niż ten zaproponowany przez dietetyczkę. Już tak bardzo nie cierpię jak wczoraj. Oj, wieczorkiem będzie się działo, wychodzę do taty na urodziny. Obiecuję, że będę grzeczna.

Niedziela, 05.01.2104

Jestem z siebie bardzo dumna. Zaplanowane na wczorajszy wieczór posiłki zabrałam ze sobą do taty na imprezę i nie zjadłam nic ponadto. Stół uginał się od pyszności, a ja piłam wodę i herbatkę bez cukru. Znam siebie i wiem, że jeśli coś postanowię to dążę do celu dopóty, dopóki nie włożę do ust czegoś zakazanego. I tym razem, pomimo ogromu pokus wytrwałam - GLORIA !   

Niedzielny poranek był dla mnie wyjątkowo przyjemny. Ćwiczenia wykonane trochę lepiej, dobre jedzonko dopełniło reszty. Zauważyłam, że przestałam połykać jedzenie, a zaczęłam celebrować każdy posiłek. Maleńkie porcje sprawiają, że muszę się jak najdłużej nacieszyć widokiem tego, co przygotowałam na talerzyku. Jakbym nie chciała rozstać się z widokiem jedzonka. Koniec z wariackim jedzeniem i połykaniem wszystkiego jak kaczka w czasie tuczu ! Koniec !

Wieczorem znalazłam czas na rower stacjonarny. 30 min i jest ok. 



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.