Drodzy moi! Wracam po niewiarygodnie długim czasie trwania w zapuszczeniu :D no może odliczając czas ciąży po której to waga uparcie pokazywała 67,8 i nie chciała ni 'kreseczki' spuścić... W końcu jakoś w okolicach lipca wpadł mi w ręce pewien poradnik, dzięki któremu zrozumiałam, że to wszystko jest w mojej głowie, że te wszystkie diety cud, które do tej pory z zamiłowaniem wyszukiwałam i stosowałam to jakiś pic na wodę, że tak naprawdę wystarczy jeść tyle, ile i kiedy rzeczywiście potrzebuję bez odmawiania sobie choćby słodyczy(tak, jadłam czekoladę :D). W sierpniu zaczęłam wykorzystywać swoją wiedzę i tak, bez większego wysiłku osiągnęłam wagę 56kg bez żadnych dukanów czy innych south beatchów. Jestem niewiarygodnie z siebie dumna. Dlatego, że załapałam, że dałam radę. I choć przede mną jeszcze ok 10kg drogi, już teraz czuję się wspaniale ze sobą :) naprawdę polecam wziąć się za siebie, bo uczucie jest niesamowite :) jedyny mój problem jest taki, że nie mogę się zmotywować do ćwiczeń :/ ale może z waszą pomocą da radę się to zmienić ;) ze swojej strony polecam książkę 'jedz to, co kochasz, kochaj to, co jesz' na mnie podziałała motywująco ;)
pozdrawiam was serdecznie
do następnego wpisu ;)
dobranocc :)
roogirl
14 grudnia 2015, 12:52To prawda, wszystko jest w głowie - zawsze to powtarzam. A o niesamowitości nie musi nawet mówić :)