Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ja i moja tarczyca - Pierwszy dzień totalnie
nowego życia


Długo mnie tutaj nie było. A raczej długo nie było mnie na tym pamiętniku. Ostatni wpis sierpień 2017! (pa) Powroty na Vitalię miałam, ale jakoś bałam się przyjść tutaj i przyznać się - na początku, że waga stoi, że brak motywacji by coś dalej z tym robić. Z perspektywy czasu uważam jednak, że to wcale nie było takie złe - ja po prostu utrzymywałam wagę!

Wraz z początkiem października 2017 r. rozpoczęłam zaocznie studia magisterskie. No i wiadomo - po tak długim czasie rozpoczynam coś nowego - inne miejsce, ludzie. Znowu się zawzięłam, znowu zaczęło mi zależeć, znowu schudłam parę kilo.

A później coś najzwyczajniej w świecie się zesrało. (loser)I wstydziłam się przyznać, że waga powraca.

Od wczoraj już wiem, że to niedoczynność tarczycy + Hashimoto. Ale wcześniej nie miałam pojęcia, co się dzieje. Dopiero po odebraniu wyników i wczorajszej wizycie u endokrynologa wszystko układa się w całość. I faktycznie teraz widzę to, co potwierdza wiele osób - problemy z tarczycą często uaktywniają się po przeżyciu sytuacji wywołującej stres. U mnie była to śmierć taty w marcu 2018 r. W tym samym czasie byłam w trakcie zmiany pracy - nie tyle branży, co udało mi się dostać wyżej - właśnie wtedy musiało się to wszystko z tarczycą rozpocząć.:?

Wagę utrzymywałam gdzieś do sierpnia 2018 r.. Miałam wtedy przez dłuższy czas problemy z zatrzymywaniem wody w organizmie niepołączone zupełnie z nabieraniem wody przed okresem. Wówczas byłam jak bańka, w nic się nie dopinałam, napompowane stopy nie dawały rady w balerinkach. Winę zgoniłam na upały.

Dodatkowo właśnie wtedy zaczęłam jakoś tak łatwo tyć. Powoli, ale regularnie waga szła w górę. Pomyślałam, że to wina zmiany trybu życia - wyrwałam się ze stresującej pracy i poszłam do nowej, gdzie jest fajna atmosfera - widocznie przestałam się stresować i waga wzrasta.Pomyślałam nawet, że to wina nowej piekarni, w której zaczęłam kupować pieczywo - pewnie coś dodają..(loser)

W grudniu 2018 r. postanowiłam jednak coś z tym zrobić. Puchnięcie cały czas dokuczało, poszłam do lekarza podejrzewając u siebie problemy z nerkami - z nimi wszystko było OK. Zlecił mi zrobienie m.in. TSH, które również wyszło OK. Usłyszałam, że jestem "zdrowa kobita" i stwierdziłam, że muszę przestać szukać wymówek i po prostu wziąć się za siebie. Ale wierzcie mi lub nie - wzięcie się za siebie nie pomagało. Waga potrafiła wskazać maksymalnie 2 kg mniej, po czym nie chciała ruszyć. Za to wszelkie wyskoki jedzeniowe były natychmiast zauważane przez wagę!

Sytuacja stała się nie do opanowania przeze mnie w tym roku. Bo o ile wcześniej moim największym problemem był fakt, że nie mogę schudnąć, a waga nie chce spadać, to od początku tego roku przestałam panować nad przybieraniem na wadze. Z jednej strony wiedziałam, że coś jest nie tak (w swoim życiu już było i tak, że dużo przytyłam i dużo schudłam, więc wiem jakie zachowania powodują jedno i drugie), a z drugiej strony wydawało mi się, że szukam wymówki, że widocznie jem więcej. Albo może rację mieli ci, którzy twierdzili, że wraz z wiekiem ciężej jest schudnąć?

Pamiętam, kiedy po dwóch tygodniach ścisłej diety z zapisywaniem tego, co zjadłam w Fitatu weszłam na wagę i zobaczyłam kilogram więcej. Poczułam totalną bezsilność. Jednocześnie miałam wrażenie, że oszukuję, że to jest niemożliwe i widocznie naprawdę robię coś źle. W dodatku różne głowy mówiły, że za szybko spodziewam się efektów, że dwa tygodnie to tak niewiele - OK, zgadzam się. Ale przy wadze 100 kg po dwóch tygodniach waga powinna chociaż drgnąć. W DÓŁ!

Duża waga i stany depresyjne (bo z moim humorem było chyba jeszcze gorzej niż z wagą - dawno nie miałam roku, w którym tak mało miałabym problemów, a tak dużo wylałam łez) zaprowadziły mnie na przełomie października i listopada do lekarza - tym razem innego wewnętrznego. Potraktowałam tę wizytę jako ostatnią deskę ratunku. W gabinecie nie siedziałam nawet 5 minut - kiedy mówiłam, że szybko tyję, a naprawdę tak dużo nie jem, słyszałam "Wydaje się pani". Kiedy mówiłam, że mam problem z zatrzymywaniem się wody, słyszałam, że również mi się  wydaje. Lekarz powiedział jedynie, że jedynym rozwiązaniem dla mnie jest to, żebym przestała jeść. I że jeżeli chcę sobie szukać chorób, to żebym poszła do endokrynologa, bo oni się bawią w takie rzeczy.

Popłakałam się w gabinecie i płakałam całą drogę do domu, bo dawno nikt tak mnie nie upokorzył. Poszłam po pomoc, prywatnie, chciałam jedynie skierowania gdziekolwiek, a jedyne, co tam dostałam to poczucie wstydu i całkowitej beznadziei. Stwierdziłam, że może on ma rację - że od dwóch lat oszukuję siebie samą. Mojej mamie jednak zależało, żebym poszła na badania, zrobiła je nawet na własną rękę i nie odpuszczała.

Dzisiaj jest mój pierwszy dzień z hormonami i suplementami - niedoczynność tarczycy + Hashimoto.

Z jednej strony czuję ogromną ulgę - dwa lata poszukiwań przyczyny moich problemów, okropnego nastroju, czarnych myśli, niezrozumiałego dla mnie tycia, zmęczenia tak wielkiego, że przyjeżdżając rano do pracy myślałam wyłącznie o tym, by iść spać.

Z drugiej jestem troszkę przerażona - nie byłam przygotowana na tę myśl, nic nie wiem o niedoczynności i Hashimoto, a w internecie jest ogrom informacji - również tych wykluczających się. Nie wiem, co mam jeść, czego nie jeść, nie wiem nic.

Wiadomo, że kilogramy nie biorą się z niczego - skłamałabym, gdybym powiedziała, że ostatnie dwa lata były ciągłym komponowaniem posiłków z ołówkiem w ręku. Ale z pełną świadomością stwierdzam, że to jak jadłam "normalnie" nie powinno spowodować takich opłakanych skutków.

Zła jestem trochę i na siebie i na lekarzy i na wszystko - bo człowiek schudł, już to miał, cieszył się i nagle bęc! Znowu coś. Ale cóż, to nie jest koniec świata, schudłam tyle razy, schudnę jeszcze raz. Ogarnę to jakoś.

Moja waga dzisiaj to 104,8 kg. Wróciłam z tą wagą do pamiętnika, od którego wszystko się zaczęło. Tu jest tak wiele mojej historii, że szkoda zostawiać go tylko dlatego, że ważę więcej. Wtedy zaczynałam z gównianej sytuacji, więc dzisiaj też zacznę tutaj.

  • PACZEK100

    PACZEK100

    6 stycznia 2023, 06:53

    Dobrze że w końcu udało się zdiagnozować. Ja z pomocą dietetyka nie umiałam przez rok schudnąć. W końcu zrobiłam badania i mam insulinoopornośc. I dietę kompletnie źle dobrana pod to. Dlatego od ponad roku na zmianę chudłam 2kg i zaraz wracało. A dodam że u pani dietetyk też dwa razy robiłam komplet badań i jakoś tego nie uchwylycila. Życzę ci powodzenia!

  • MartaCz2014

    MartaCz2014

    10 lutego 2021, 14:12

    Jakbym czytała historię mojej siostry - tyła od oddychania - problemy z tarczycą. Aż w końcu, po latach poszukiwań, trafiła na endokrynologa, który przepisał zastrzyki, które daje się sobie codziennie w brzuch - brrrrr - i w ciągu 2 tygodni 5 kg mniej. Oczywiście siostra zachwycona. Mogę zapytać o nazwę jeśli chcesz? Powodzenia i Tobie w zrzucaniu wagi życzę !!!

  • Aneta745

    Aneta745

    9 stycznia 2021, 23:42

    Super ,że wróciłaś, bo byłaś motywacją dla wielu osób ,a ja lubiłam Twoje wpisy . Tez się dowiedziałam we wrześniu 2020,że mam Hashimoto....Kupiłam książkę ,,Hashimoto na widelcu'' ,żeby wiedzieć z czym mam do czynienia. I cóż nie mogę powiedzieć ,,nie taki diabeł straszny ...." ,ale powoli zmieniam dietę (dodatkowo nie mam woreczka ) kupiłam bieżnie i ćwiczę ... Może mam 20 kg nadwagi ,ale czuję się o niebo lepiej ...Głowa do góry !!

    • Dobranoc

      Dobranoc

      10 lutego 2021, 09:44

      Dziękuję za piękny komentarz! I tutaj się zgodzę - nie taki diabeł straszny! Początki były dla mnie przerażające - masa sprzecznych informacji w internecie, brak jakiekolwiek wiedzy w tym temacie itd. Ale wraz z upływem czasu, metodą prób i błędów dochodzi się do wniosku, że... kurczę, z tym da się żyć! I to całkiem normalnie.

  • PuszystaMamuska

    PuszystaMamuska

    9 grudnia 2020, 14:13

    No coż.. Witaj. Fajnie, że jestes! Powodzenia. Będzie dobrze. Pozdrawiam

  • Apricottie

    Apricottie

    9 grudnia 2020, 09:05

    Też mam Hashi. Moim zdaniem ważne: dobrze dobrana dawka leku + higieniczny tryb życia (wysypianie się, zdrowe jedzenie, mniej stresu, aktywność fizyczna itp.).

  • MirandaMarianna

    MirandaMarianna

    8 grudnia 2020, 22:10

    Są książki np. „ hashimoto, droga do uzdrowienia siebie”. ( Abramczyk B.) Wiem, że to podstępna choroba, wymaga cierpliwości i całościowego podejścia do zdrowia ale dużo można zrobić żeby było lepiej

  • Nirvanka2016

    Nirvanka2016

    8 grudnia 2020, 17:58

    Wczoraj o Tobie myślałam, nawet w wyszukiwarce vitaliowej Cie szukałam, wcześniej często czytałam Twój pamietnik i bardzo podziwiałam. Dobrze, że trafiłaś w końcu do odpowiedniego lekarza, też mam niedoczynność i do tego insulinoopornosc, są gorsze i lepsze dni. Leki pomagają, trzeba tylko pracować nad silna wolą. Pozdrawiam, trzymam kciuki za spadki wagowe i życzę dużo zdrowia :)

  • Berchen

    Berchen

    8 grudnia 2020, 17:17

    Nawet nie wiesz jak ciesze sie cos od ciebie slyszec, mimo ze fajnie by bylo cos przyjemniejszego. Moja Hhistoria jest podobna, z tym ze samo branie hormonu nic nie zmienia. Liczylam na to ze jak go dostane to bedzie prosciej, nie jest. Ja mam polaczenie hast i IO co jest können. Pilnujac sie baaaardzo lekko schodzi, ale wystarcza ze mniej sie uwaza i juz jest spowrotem. U mnie faktorem decydujacym jest stres, licze na to ze kolejna zmiana pracy pomoze.powodzenia.

  • asiakr

    asiakr

    8 grudnia 2020, 17:03

    Witam cię z powrotem. Też mam Hashimoto.

  • annaewasedlak

    annaewasedlak

    8 grudnia 2020, 15:34

    Powodzenia.

  • Edi2016

    Edi2016

    8 grudnia 2020, 15:14

    Też mam problemy z tarczycą, takie jak Ty. Odchudzanie mi nie idzie, ale przynajmniej nie tyje. Po kilku tygodniach brania leków zdecydowanie poprawił mi się nastrój, nawet mój mąż stwierdził, że nie jestem już taka francowata, lepiej śpię i budzę się wypoczęta, bo wcześniej byłam zmęczona non stop.

    • Dobranoc

      Dobranoc

      10 lutego 2021, 09:45

      Miałam identycznie jak Ty - przestałam tyć, w dodatku nastrój na plus, zmęczenie minęło. To odmieniło życie, prawda?

  • Edi2016

    Edi2016

    8 grudnia 2020, 15:14

    Też mam problemy z tarczycą, takie jak Ty. Odchudzanie mi nie idzie, ale przynajmniej nie tyje. Po kilku tygodniach brania leków zdecydowanie poprawił mi się nastrój, nawet mój mąż stwierdził, że nie jestem już taka francowata, lepiej śpię i budzę się wypoczęta, bo wcześniej byłam zmęczona non stop.

  • Agnusia93

    Agnusia93

    8 grudnia 2020, 14:20

    Smutno to się czyta... Ze mamy takich lekarzy... Ze wystarczyło zrobić więcej badań... Wiem co to znaczy popłakać się u lekarza... Tylko u mnie był to dermatolog który powiedział mi że problemy z moją twarzą to żaden trądzik i zmiany skórne tylko że to ja mam problemy i mam iść do psychologa. A wizyta była oprywatna... I co? Kupiłam na próbę serię kosmetyków na niedoskonałości skórne i jest o wiele leoiej. Ale najleoiej powiedzieć że to nasza wina...

    • Dobranoc

      Dobranoc

      10 lutego 2021, 09:46

      To straszne, że idziesz do kogoś, mówisz o swoich największych kompleksach, a ktoś tak po prostu Cię ocenia. I to bardzo krzywdząco... Cieszę się, że jest lepiej i oby to trwało!

  • zyjnieistniej

    zyjnieistniej

    8 grudnia 2020, 13:14

    Czekałam na Ciebie! Dobrze, że wróciłaś :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.