Mija trzeci dzień, kiedy nie jem nic słodkiego. Jupi! Każdy dzień jest prostszy.
W Nowym Roku nie mam (i chciałam napisać JESZCZE, ale to taka zła wróżba) zaliczonego obżarstwa, ale słodyczy nie udało mi się porzucić wcześniej.
To nie tak, że całkowicie ich sobie zakazuję na zawsze, ale jednak ostatnimi czasy zagalopowałam się i jadłam ich naprawdę dużo. Przy insulinooporności, heloł. Ja mam tak, że na początku naprawdę muszę zrezygnować ze słodyczy, chipsów i McDonaldsów, bo inaczej pozwalam sobie wciąż na więcej i więcej. A po kilku miesiącach okazuję się, że przez cały ten czas kręciłam się w kółko, bo to, co miało byc okazyjne, było w prawie każdy weekend.
No i ruch - tutaj jest kiepsko. Po tym grudniu czuję się strasznie wyczerpana. Ostatnie dwa dni to już całkiem przeleżałam w łóżku. No ale OK, ładują mi się akumulatory i to się też liczy.
Wdrożyłam w codzienną dietę kolagen, sok z aloesu przed posiłkami i witaminy - wszystko to dla ochrony skóry w trakcie odchudzania.
Z kolei nadal czeka na swoją kolej olej Busajna (na wiotką skórę) i szczotki do szczotkowania na sucho. Chyba jeszcze w tym tygodniu te rytuały odpuszczę. :)
No i spanie 8 godzin również czeka.
Odchudzanie jest teraz moim priorytetem. Wiem, że przyjdzie czas, że dieta będzie gdzieś obok innych zajęć i nawet nie będę o niej myśleć, ale w chwili obecnej musiałam tutaj ustawić mój priorytet. Bo znów odpuszczę. A kiedy ja odpuszczam, to już tak po całości. Nadal nie umiem wytłumaczyć jak to się stało, że wróciłam do wagi 110 kg. W sensie umiem - jadłam dużo więcej, niż potrzebowałam. Tylko tak żal jakoś, że tak wyszło. Że znowu to sobie zrobiłam.
Jest mi z tym mega smutno. Mega.
Znowu straciłam nad tym kontrolę. Ciężko mi samej uwierzyć, że w lipcu jechałam nad morze ważąc 95 kg i martwiąc się, jak będe wyglądać w stroju kąpielowym przy dużej nadwadze, a niecałe pół roku później ważę tak po prostu 15 kg więcej. I właśnie to mnie trochę u mnie przeraża. Raz se schudnę prawie 50 kg, raz se przytyję 25. Tak po prostu. Nie, że 2, czy 5 w tę, czy w tamtą stronę. Tylko tak JEB!
No dobra, nie zmienię już tego. Kolejna trudna lekcja na moim koncie. Przytyłam to schudłam i tyle. Nic nie pomoże biczowanie najważniejszej osoby w moim życiu.