Ostatnie dwa dni były, moim zdaniem, całkiem w porządku. Może troszkę więcej powinnam się ruszać, ale na lenia nie ma czasem rady.
Wczorajsze menu:
śniadanie: koktajl z jogurtu naturalnego, szpinaku, banana, 1/2 jabłka, miodu, mielonego lnu, otrąb owsianych i płatek górskich
II śniadanie: koktajl z jogurtu naturalnego, ananasa, banana, wiórek kokosowych i miodu
obiad: ryż brązowy, serek wiejski, szczypior, brokuł, marchewka
kolacja: sok pomarańczowy
Ruch: 7km spaceru
Po obiedzie miały być jakieś normalne posiłki, ale po pierwsze, spałam w środku dnia, a zawsze jak się budzę, to nie jestem głodna. Po drugie, wieczorem byłam na meczu, w barze nie mieli niestety nic do zjedzenia, więc skończyłam na soku pomarańczowym. Miała być Chodakowska, ale mam trochę uraz do tych ćwiczeń, więc skończyłam na spacerze.
Dzisiejsze menu:
śniadanie: 1/2 jabłka, 4 kromki chrupkiego pieczywa z twarogiem, jogurtem naturalnym, rzodkiewką i koperkiem
II śniadanie: 2 marchewki
obiad: serek wiejski, szczypior, brokuł, marchewka, 2 kromki chrupkiego pieczywa
podwieczorek: jabłko, migdały, suszone 2 morele i odrobina żurawiny
kolacja: flat white małe
Ruch:- marszobiegi 3 minuty biegu x 3 minuty marszu x 5 rund
- spacer - 10 km
Wieczór poza domem, dlatego tylko kawa na kolację. Wiem, że nie powinno się jeść owoców po południu, ale nie mam nic innego w lodówce. Co do ruchu, to marszobieg był rano, łącznie 5 km, ale na koniec trasy już tylko spacerowałam. Wieczorem kolejny spacer. Bardzo lubię spacerować, zwłaszcza w miłym towarzystwie ;)
Kolorowych snów i damy wszystkie radę! ;)