Hurra! Nareszcie moja waga drgnęła ! Przepisowe 0,8 w dół. Mam nadzieję, że kryzys mam za sobą. Ale silna wola (której, przypominam nie posiadam) jest wystawiona na próbę. Pyszne pączusie w pracy królują wszędzie. Na razie tylko się ślinię.Ale po południu jadę do mamci, która piecze od rana faworki. Nawet się nie oszukuję i nie próbuję sobie wmawiać,że jestem dzielna, że żadne śmiejące się do mnie i pachnące rumiane cudeńka, obsypane cukrem pudrem, nie robią na mnie wrażenia...Oby tylko ich nie zjeść za dużo.
No i co? Ja tu sobie w pracy tak po cichutku piszę na Vitalii ( oczywiście przede mną sterta papierów nie cierpiących zwłoki jako siatka maskująca), a tu koleżanka wnosi i bezczelnie kładzie mi na talerzyku, przed nos (mmm, jak pachnie), świerzaka, rumianego, lukrowanego i baaardzo tłustego. Będę dzielna, będę dzielna, będę dzielna, będę dzielna...
maria19521
6 lutego 2016, 17:58Pokus wiele, ale myślę, że dałaś radę . W tym tygodniu pewnie będzie łatwiej . Więcej spacerków i wszystko spalisz!!
annaewasedlak
5 lutego 2016, 18:24Ja też 2 zjadłam i babeczki
bellaiza2015
4 lutego 2016, 21:39A ja dzis poległam dwa wpadły same do brzucha nie miałam siły się opierać :) a jutro ważenie :'( no cóż jutro zobaczymy....a z Ciebie jestem dumna bo myślałam że polegniesz bez walki. A teraz dajemy z siebie wszystko.
Anika2101
4 lutego 2016, 15:30Walcz kochana, ale ja pewnie bym tą bitwę przegrała.... Na szczęście takich pokus już nie mam nie pracuję, i nie ma mnie kto kusić. Super że waga ruszyła w dół. Miłego dnia :)
DARMAA
4 lutego 2016, 13:48Walcz ze sobą walcz!!! Bo ja przegrałam! Ha ha ha!