I tak oto minęły dwa tygodnie moich zmagań. Jakoś powstrzymuje się od słodyczy i in. dietowych grzechów i grzeszków. Gdyby nie to, że zwykle wieczorami ogarnia mnie chęć na wszystko co zjadliwe to byłoby wszystko ok. No ale niestety wieczorny głód jest najgorszą moją zmorą. Wcinam więc wafle ryżowe i tym podobne specjały byleby nie sięgnąć po nic bardziej kalorycznego. Codziennie patrząc w lustro zastanawiam się jak moglo dojść do tego do czego doprowadziłam. No ale, trzeba teraz wziąć odpowiedzialność za siebie i powoli, pomalutku zacząć odwracać to wszystko. Jeszcze można wszystko naprawić :)
Postanowienia noworoczne powoli i cierpliwie wprowadzam w życie. Powoli uczę się słuchać siebie, a nie reagować na wszystko emocjonalnie. Robie porządki w sobie i dookoła siebie. Może po prostu dojrzałam do zmian? Obym i dojrzała do wytrwałosci w gubieniu kilogramów :)
Katrinaa
21 stycznia 2012, 14:59Gratuluje i życzę powodzenia ;)
Cypryskaaa
21 stycznia 2012, 13:01Powodzonka :)