Witajcie pyszczki!
Jesienna chandra w pełni. Brak słońca, szarówka za oknem, temperatury spadające poniżej 0. Wszystko to motywuje... ale jedynie do tego, żeby wskoczyć pod kocyk i w cieplutkim otoczeniu spokojnie poczytać książkę bądź pooglądać niewymagające dużego wysiłku umysłowego programy w telewizji. Jakby jeszcze podali do tego gorącą czekoladę to już raj! A ja właśnie przebyłam drogę przez internety i wyczytałam, że na to wszystko właśnie jest dobra aktywność fizyczna, która oprócz niewątpliwej poprawy kondycji funduje nam również poprawę zdrowia psychicznego. Pamiętajcie również o uzupełnianiu dziennej dawki witamin - sama będę od dzisiaj o tym pamiętać, będzie więcej warzyw i owoców.
A teraz temat, który zmusił mnie do dzisiejszego wpisu: CHEAT DAY!
Od razu powiem, że był to dzień zaplanowany. Podczas 1-szo-listopadowego objazdu po cmentarzach odwiedzamy również rodzinę. Wiedziałam co się szykuje więc postanowiłam sobie podarować ten jeden dzień. I tak oto u jednej cioci jadłam pyszne gołąbki i szarlotkę (którą, z resztą upiekłam razem z mamą), u drugiej cioci sernik ze śliwkami. Z sernikiem sytuacja wyglądała dość ciekawie: kilka dni wcześniej byłam właśnie u ciociu na kawie wraz z mamą no i jak zwykle do kawy musi być ciasto więc grzecznie podziękowałam, ale za to powiedziałam że jakby postawiła przede mną swojego sernika ze śliwkami to bym go po prostu zjadła, bo tak go uwielbiam... no i dostałam to co chciałam. Ale tak jak wcześniej wspomniałam - wszystko było zaplanowane.
Teraz mogę powiedzieć, że ten cały cheat day to bzdura! I to straszna.
To była totalna porażka, trwało to u mnie 6 dni, od wtorku do niedzieli. Ten jeden dzień obudził we mnie apetyt na słodycze i czułam wewnętrzną potrzebę nadrobienia wszystkich straconych chwil poświęconych degustowaniu (de facto pochłanianiu) słodkości. W niedzielę weszłam na wagę i BUM - +1 do masy ciała. Zabolało. Szybki rachunek sumienia i od Poniedziałku znowu do roboty.
Także kontynuując angielskimi zapożyczeniami - NEVER EVER!
Dobrze się może stało bo już wiem co w przeszłości poszło nie tak, otóż wystarczy jedna chwila luzu i dla kogoś takiego jak ja, czyli z chwiejną silną wolą, może być rychły koniec, efekt jojo, poszerzanie drzwi.
Bądźmy silni!
Trzymajcie się ciepło!
Wero.
fitnessmania
4 kwietnia 2017, 13:03Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka
pani_slowik
10 listopada 2016, 14:46oho.. skąd my to znamy? na pocieszenie powiem Ci, że nie jesteś jedyną gwiazdą, która rozciąga cheat-day w cheat-week.. niektóre nawet robią cheat-month :D szkoda, że to co zaplanowałaś nie przebiegło do końca po Twojej myśli, szkoda, że piszesz do nas dopiero teraz po ogarnięciu się, a nie po drugim dniu obżarstwa, to by zawsze Cię zmotywowało i może zapobiegło kolejnym straconym dniom :) 1 kg to nie koniec świata, naprawdę to niedużo, a na pocieszenie powiem Ci, że spadnie to prędzej niż przybrałaś. teraz nie ma opcji, jedziemy dalej i się już nie dajemy podkusić niepozornym słodkościom, tak? ja mam nadzieję :D trzymam kciuki!
ferooona
10 listopada 2016, 18:02Dzięki bardzo! Miałam się ratować i pisać ale było mi najnormalniej trochę wstyd :P Ale udało się ogarnąć i faktycznie spadł ten kilogram, co oczywiście nie zmienia faktu, że dużo łatwiej jest go przyswoić niż zgubić :) I już się nie skuszę, nie ma opcji! :D
Nattiaa
10 listopada 2016, 11:02No to Ci powiem, że miałam identycznie, po Wszystkich Swiętych przez kilka dni miałam 1,4 kg na plusie!!! a powiedz mi znasz może przepis na ten sernik ze śliwkami bo nigdy nie jadłam a może upiekłabym dla rodziny w święta?? trzymaj się dzielnie! przede mną kolejne pokusy rogale marcińskie
ferooona
10 listopada 2016, 17:58Przepisu jeszcze nie mam, aaale zdobędę i udostępnię. :D