Witam ponownie :)
Dzisiaj od razu do rzeczy.
1. Kalorie — 6/7 — Środa lekko zabałaganiona, ale tylko o jakieś 100 kcal, więc żaden dramat. A tak oprócz tego to ostatnio mam raczej problem z dobiciem do limitu, a nie jego przekraczaniem.Niby moje żarełko się jakoś mocno nie zmieniło, w porównaniu do tego, co jadłam wcześniej, ale wpisując wszystko w fitatu muszę czasami pokombinować, dodając jakieś małe rzeczy. Bo jednak wolę jak jestem bliżej przekroczenia kaloryczności niż jedzenia grubo poniżej wyznaczonej ilości kalorii. No i jedząc w taki sposób, czyli lekko dojadając, unikam napadów głodu, które zdarzały mi się wcześniej.
2. Woda — 7/7 — wciąż jest dobrze i teraz częściej zdarza się, że wypijam 2 litry, co mnie cieszy. Do tego duża kawa (350 ml), czasem herbatka/mięta/melisa i jakoś się tymi płynami zalewam po brzegi ;p
3. Spacery/marsze — 59.83 km — Pieseł zadowolony, ja zadowolona i jakoś to powoli tupta :p tylko końcówka tygodnia zrąbana przez pogodę. Weekend lekko deszczowy i przez to mniej spacerowania udało się wykombinować :/ ale co zrobić, z pluchą nie wygram.
4. Aplikacja: Ćwiczenia dla kobiet — 7/7 — Coraz lepiej mi idzie z tymi ćwiczeniami i zaczynają mi sprawiać przyjemność. I jestem z siebie dumna również z tego względu, że wcześniej nigdy nie udało mi się wytrwać z ćwiczeniowymi wyzwaniami, a tu jestem już w połowie i się nie zniechęcam. Już planuję co zrobię po dokończeniu pierwszego miesięcznego planu z tej apki.
5. W tym tygodniu do aktywności dołączyła Skakanka: poniedziałek, wtorek – 500 skoków; środa, czwartek – 600; piątek —przerwa; sobota – 650; niedziela – 700 — W piątek zrobiłam sobie przerwę, bo czasem trzeba. Ogólnie coraz lepiej mi idzie to skakankowanie, gdy mam dobry dzień jestem w stanie w jednym ciągu skoczyć nawet po 100-150 razy. Ale i tak za często się w niej plątam. Tak czy inaczej, skakanka mega działa na moje biedne łydki. Myślę, że ma na to duży wpływ także to, że sporo chodzę i jednak te kilometry się w nogach utrzymują, więc skakanie staje się dwa razy cięższe. Ale nie ma co, z każdym kolejnym dniem będzie łatwiej. Mam nadzieję.
Teraz pora na najważniejszy punkt wieczoru.
Waga:
Zeszły tydzień:
89.4 kg
Obecnie:
89.8 kg
Różnica:
+ 0.4 kg
Pierwsza myśl: Ja cię nie mogę, co robię źle?
Dwa głębokie oddechy i: Okej, w przyszłym tygodniu będzie lepiej.
I tyle. Chwilowy dół był, bo jednak po poprzednim cudownym wyniku miałam nadzieję, że coś tam się w dół ruszy, ale przypomniałam sobie, że chudnę wolniej niż ostatnim razem i raczej w kratkę, więc się nie dobijam. Zresztą waga może być spowodowana tym, że w sobotę objętościowo dość sporo zjadłam i niestety wciąż to we mnie "zalega" :(
Podsumowując, był to kolejny dobry tydzień, mimo że końcówka trochę naciągana i poleniuchowana, ale jestem zadowolona.
A z ciekawych, niezwiązanych z traceniem zbędnego balastu rzeczy, które wydarzyły się w tym tygodniu, upiekłam dwie rzeczy 🎂🍰🥧
Pierwsza to ciastka owsiano-kokosowe. Można by powiedzieć, że takie bardziej fit, bo prawie że bez mąki i z malutką ilością cukru. Chociaż i tak były dla mnie za słodkie. Następnym razem łyżka miodu mniej.
A druga rzecz to bułki drożdżowe, które zrobiłam dla brata. Młody musiał w ramach lekcji techniki przygotować jakiś posiłek, a że w domu walały się drożdże instant szybko znalazłam najłatwiejszy możliwy przepis i oto efekty. Kruszonka nieco wyrąbana w kosmos, ale robiłam ją po raz pierwszy i coś zdecydowanie poszło nie tak 😆 Oczywiście dla siebie na boku zrobiłam malutką bułeczkę i warkocz bez kruszonki, bo dodatkowy cukier nie jest mi potrzebny. Same bułki smakowały prawie tak samo jak sklepowe, więc rzuciłam jakąś wędlinę i miałam mega drugie śniadanie. Niestety nie mam zdjęcia, bo zapomniałam zrobić.
Do następnego, kochane człowieki, i trzymajmy się wszyscy chudziutko. I zdrowo, zwłaszcza zdrowo.
nuska1918
26 maja 2020, 14:21Pięknie Ci idzie z postanowieniami 😊 oby tak dalej 💪🏼
finebyme
26 maja 2020, 15:01Dziękuję 😊 podobno wystarczy miesiąc, żeby wyrobić sobie jakiś nawyk. Może trochę prawdy w tym jest, bo z każdym dniem leń coraz mniejszy, a i z wymyślaniem wymówek jakoś gorzej 😋
Karotkoje
26 maja 2020, 09:09Podaj prosze na priv przepis na te ciastka - masz moze wartosc kcal obliczona ?
finebyme
26 maja 2020, 12:29Jasne, zaraz poszukam i Ci wyślę :D
CzarnaOwieczka85
26 maja 2020, 07:23Ja ostatnio tez mam takie dziwne e spadki kednego tygodnia 1.5 kg a na druhi tylko 0.5 albo waga w miejscu
finebyme
26 maja 2020, 12:29Mam nadzieję, że zwyczajnie chudnę w kratkę i w niedzielę okaże się, że niepotrzebnie panikowałam i waga jednak spadnie. A jeśli nie, cóż, trzeba będzie przeprowadzić rachunek sumienia i coś temu zaradzić.
adrianna1994
25 maja 2020, 23:54Wow prawie 60 km tygodniowo? 😊 Brawo!
finebyme
26 maja 2020, 12:27Dziękuję. Przynajmniej chodzenie mi wychodzi xD
WracamDoFormy2020
25 maja 2020, 16:50ano widzisz, może się nie wyspałaś? może to zatajony stan zapalny w organizmie? może za mało zjadłaś, albo zjadłaś coś, czego nie powinnaś? może się przetrenowałaś nieznacznie, ale nawet o tym nie wiesz? może masz dni płodne albo jesteś przed @? luuuzik, taki wzrost to nie wzrost :) głowa do góry i lecimy dalej po swoje! :)
finebyme
25 maja 2020, 18:17Powodów może być kilka, może nawet wszystkie, które wymieniłaś. Na razie dokładnie ich nie odkryłam i w sumie jeszcze staram się tego nie rozkładać na czynniki pierwsze, bo tylko przez to zwariuję. Czasami mam gorącą głowę i zaraz bym wszystko pozmieniała, więc poczekam kilka dni i wtedy zacznę kminić, co poszło nie tak :D
aleksandra.lewandowska
25 maja 2020, 16:28Dla mnie wzrost kg na wadze zawsze był przyczyną porzucenia diety i powrotu do starych nawyków. TO było coś na zasadzie ryczenia i żarcia czekolady jednocześnie, jak czasem niektóre laski mają przy okresie :D Ale gratuluję i zazdroszczę podejścia! Trzymam też kciuki za kolejne sukcesy :D
finebyme
25 maja 2020, 18:11Też kiedyś, w sumie jeszcze nie tak dawno, mentalnie strzelałam sobie liście za te wszystkie porażki. I też rezygnowałam, na ten dzień czy dwa, czy tydzień. Teraz dalej strzelam sobie liście, ale takie czysto motywacyjne xD a myśli o porzuceniu wszystkiego w cholerę trwają jakieś pół godziny. Póki co jest dobrze, motywacja jest pomimo potknięć i wiem po części o co walczę. I że cholernie warto. Więc staram nie dać się zwariować i brnę dalej w ten bałagan.
Blondynka94
25 maja 2020, 12:26Bo waga to taki diabelski twór, zwykle pokazuje nie to co chcemy. Ale najważniejsze, że nad sobą pracujesz. A moze cm poleciały?
finebyme
25 maja 2020, 12:56Tego nie wiem, bo mierzenie mam zaplanowane na ostatni dzień maja. Postanowiłam mierzyć się co dwa tygodnie — przy poprzednich pomiarach były małe spadki, więc liczę, że coś tam się jeszcze poruszyło :)
kklaudia1882
25 maja 2020, 08:49Piękny tydzień :) z wagą tak jest, trzeba się uzbroić w cierpliwość :) ja odkąd to wszystko się zaczęło nie kupuje pieczywa prawie wcale tylko piekę sama. Takie domowe najlepsze :)
finebyme
25 maja 2020, 10:52I to dużo, dużo cierpliwości. Ale chyba w końcu dotarło do mnie, że lepiej, aby kilogramy spadały powoli, bo na szybko nic się nie da. Rok tyłam, więc teraz dwa lata będę to zrzucać. U mnie raczej pieczenie samemu pieczywa nie zda egzaminu, bo dużo nas w domu, więc musiałabym spędzać całe dnie w kuchni, żeby wypiec tyle, by każdy się najadł ;p ale od czasu do czasu warto zakasać rękawy i jednak się poświęcić.
kklaudia1882
25 maja 2020, 12:06Ja piekę na naszą dwójkę więc roboty mniej, ale na większą ilość osób to faktycznie trzeba by było ciągle w kuchni siedzieć 😁