Witam poniedziałkowo,
U mnie wagowa lipa- sama jestem sobie winna- po wyjeździe odpuściłam ćwiczenia, za to przez nadmiar czasu chyba zaczęły się późne kolacyjki i objadanie się.
Przez to wszystko mam problemy z metabolizmem no i jestem o 1.5 kg cięższa :( czyli zaczynam dzisiaj od początku. A już tak się cieszyłam że tylko kg i osiągnę pierwszy cel :( no to teraz mam jeszcze 2.5. A wesele znajomych tuż tuż.
Dzisiaj nie idę na Zumbę za to mamy z moim M. pojechać na siłownie- muszę przypilnować też jego.
Weekend był ok. Wczoraj byliśmy 3h w lesie na grzybach. Taka byłam przeszczęśliwa, że udało nam się nazbierać grzybków. Do czasu... bo pochwaliliśmy się zdjęciami rodzicom i się zaczęło. "Teściowie" w popłochu zadzwonili i w lament, że chyba mamy dużo niejadanych. No to zwątpiłam. Zawsze mi się wydawało, że na grzybach to ja się znam ale po takim tekście sama nie wiedziałam. Dzwoniłam do mamy- mama popatrzyła na zdjęcia i że śliczne jadalne grzybki i że co oni pierniczą.
No i byliśmy w kropce. Moje Kochanie powywalało mi parę prawdziwków (tak żeby uspokoić rodziców bo on się na grzybach nie zna i sam nie wie). Resztę wyczyściłam i nastawiłam na suszenie i część na sos i na zupę.
Ale wiecie... najgorsze jest to, że ta radość ze zbierania mi przeszła i zupełnie nie mam ochoty na następny raz...
Poza tym chce mi się spać... jak ja nie lubię poniedziałków!
mogeichce
24 września 2012, 21:11Będzie dobrze! Grunt to się nie zrażać... U mnie na początku września było już 65 kg, potem totalnie odpuściłam sobie (+2kg) i teraz znów daję radę. Ty też, dasz!!! Co do grzybów to w ogóle się na nich nie znam ;)