Tak mnie dzisiaj naszło na refleksje. Większość z tych lęków mam okiełznane, ale czasem coś się wykluje. Poznajmy się z naszymi demonami.
_
1. Lęk przed głodem.
Niby naturalne, bo głód jest bolesny. Tak zostało urządzone, żeby nie umrzeć z głodu. Tyle, że głód (ale też inne potrzeby fizjologiczne!) odzywają się impulsowo. Tak jak skurcze przed porodem. Niezaspokojony głód słabnie. W zasadzie w głodzie nie ma nic złego. Bardziej już niebezpieczne jest zasłabnięcie.
2. Lęk przed jedzeniem
Absurdalne, nie? Ale podczas odchudzania się zdarza. Każdy kęs jedzenia kojarzy się z kaloriami, z potencjalnym odkładaniem się tkanki tłuszczowej. W skrajnym przypadku (anoreksji) jedzenie jest wręcz czymś złym.
3. Lęk przed tym, że zje się za szybko wszystko, co ma się zaplanowane i wieczorem będzie się głodnym.
To moja najczęstsza zmora. Kiedy mam określone posiłki mam tendencję odkładania wszystkiego co się da na wieczór. Wtedy mam pewność, że nie pójdę głodna spać. I że nie przekroczę przewidzianego limitu. Pomału oswajam ten problem, ale jeszcze we mnie tkwi.
4. Lęk przed zjedzeniem czegoś niedozwolonego.
Zwłaszcza przy różnych dietach restrykcyjnych. Nie wolno czekolady, nie wolno lodów, nie wolno czipsów czy frytek. Więc się o tym marzy. A jak skusi, to się płynie. Nie skończy się na kawałeczku czekolady, na jednym ciasteczku czy kilku frytkach. Raz złamane tabu zaowocuje pochłanianiem tego czegoś w sposób niekontrolowany. Tym bardziej, że znowu będzie to przecież zakazane. Antidotum dla tego lęku jest pozbycie się tabu. Dopuszczenie jedzenia tego, co się lubi. Nie będzie to już takim marzeniem.
5. Lęk przed kompulsem.
Jest taka granica, której przerwanie to spuszczenie lawiny. Pozdrawiam wszystkie laski z bulimią. Ja nigdy nie potrafiłam wywołać wymiotów, dlatego kompulsy powodowały u mnie tycie. Dlaczego mamy kompulsy? Patrz punkt wcześniejszy. Bo stosujemy restrykcje. Bo nie wolno, a się chce, to można. Wiecie, jaki był mój największy absurd żywieniowy? Kompulsy na WO (diecie Dąbrowskiej). Jadłam takie ilości zielska, że naprawdę bałam się, że mi żołądek pęknie! Ciąża spożywcza i to jakiś 8 miesiąc. Potrafiłam wszamać kilka kilo warzyw! Na przykład 2 kg brukselki, 2 jabłka, grejpfeuta, pieczone cukinie, 2 kalarepki i 4 wielkie pomidory. Nie będę opisywać, co się działo rano. Ale parę razy udało mi się zatkać toaletę. I absurdem było to, że chudłam i to szybko! I ciągle byłam głodna. Nawet z tym 8-miesięcznym brzuchem. Rano stawał się płaski jak deska. Chore to było. Po WO było to samo, tylko już pchałam w siebie chleb czy inne paluszki. Nigdy więcej kompulsów. Grunt, to nie doprowadzać go głodu i niedożywienia .
6. Lęk przed sytością.
Taki napełniony brzuch. Powinno dawać to zadowolenie, ale często w czasie odchudzania jest to odbierane negatywnie. Bo więcej w brzuchu, to więcej na wadze. Obecnie lubię mieć pełny brzuch i nie chcieć więcej. Ale kiedyś tak nie było.
7. Lęk przed końcem diety.
Bo co dalej? Dojeżdżasz do celu i nagle okazuje się, że nie wiadomo, jak żyć. Tak jak po skończeniu ostatniego sezonu serialu, czy serii książek (a propos ostatnio wsiąkłam w serię demoniczną P.Bretta). Koniec. Nie ma gdzie iść, czego się trzymać, o czym myśleć. Pozostaje fiksacja na temat tego, co było, albo tycie. Teraz tak nie mam, bo celem była dla mnie zmiana myślenia, stylu życia, nawyków. To się stopniowo dokonało i zgubienie nadwagi jest czymś drugorzędnym.
8. Lęk przed schudnięciem.
Kolejny absurd. Ale jakby się temu głębiej przyjrzeć... Bycie szczupłym jest ryzykowne. Staje się bardziej atrakcyjnym, podatnym na zainteresowanie, kimś widocznym. Na grubasa się nie patrzy, grubas jest anonimowy, może się schować. Otoczyć, obwarować. I nikt go nie skrzywdzi. Bycie szczupłym wymaga dużo odwagi.
9. Lęk przed tyciem
Zjesz więcej niż miałaś? Oczywiście - zgrubniesz. Nagle w jednen dzień wszystko trafia szlag i przez noc zgromadzisz wszystkie spalone przez miesiące komórki tłuszczowe. Jasne! Dlatego już można podarować sobie ruch, zdrowe jedzenie, bo wszystko przepadło. I teraz to już bez żadnych obiekcji można żreć fastfoody i tony słodyczy zamiast posiłków. A, walić to odchudzanie! No.
10. Lęk przed utratą kontroli.
Heh. Też się bałam. Bardzo. Bo skąd można mieć pewność, że to już działa samo? Że nie poleci się po starych koleinach? No cóż, trzeba spróbować biorąc pod uwagę ryzyko. Mi się udało. Nie kontroluję kalorii, makr, nie ważę się codziennie i chudnę. Kieruję się głodem i apetytem. Działa. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że mogą być wpadki, pomyłki, potknięcia. Trudno, to się podniesie, poprawi koronę i sru dalej do przodu!
11. Lęk przed plusem na wadze.
No i będzie plus. I będzie minus. I będzie zastój. Bo tak to działa. No ale plus boli w oczy i serce. Nie wiem, czy dlatego unikam ważenia. Możliwe. Jak się zważę za miesiąc, to będzie widać więcej. Uniknę chwilowych wahań. Tak, chyba tu też leży mój mały lęk.
12. Lęk przed...
Jakie jeszcze macie lęki?
P.S. Jeszcze jeden:
13. Lęk przed tym, żeby było coś dobrego w domu.
I trzeba wszystko zjeść. Bo od jutra ma nie być pokus
barbra1976
24 listopada 2021, 11:51A propos tendencji do tycia, to tak, istnieje i ją mam ewidentnie. Jedząc to samo, co inni przytyłam nie raz. I nie żadne kalorie były temu winne a przetworzone węgle. Z dwutygodniowych kolonii we Włoszech wróciłam z 5 kg na plusie. Guess what. Moja chuda siostra nie. Nikt inny nie. No tak jest, więc wiem, że akurat to jest element, którego moje ciało nie chce. I tutaj intuicję mogę sobie w buty wsadzić, a szkoda, bo makaron mogłabym jeść codziennie. Mniam.
ggeisha
24 listopada 2021, 15:32To może masz inny metabolizm. Trzeba nauczyć się jeść tak, jak własny organizm tego potrzebuje.
barbra1976
24 listopada 2021, 15:34No właśnie. Uczę się jakieś dwadzieścia lat. Chyba nawet już wiem. Tylko żeby schudnąć, muszę najpierw restrykcje niestety, a stabilizacji jestem już mistrzem, więc chyba dobra droga. Podskokami naprzód ;)
ggeisha
24 listopada 2021, 16:54Nooo... ostatnia prosta!
Berchen
23 listopada 2021, 22:17dyskusja z kims u kogo leki osiagnely najwyzszy level i nie bedacym jednoczesnie tego swiadomym to strata czasu, hahaha, kolejny raz podziwiam twoja cierpliwosc.
ggeisha
23 listopada 2021, 22:50Prawda? Uświadomienie sobie to kroczek dalej od bycia nieświadomym. No ale jak się nie widzi, to się nie zobaczy, nawet jak ktoś to pokazuje. Bo nie. No nic, trudno.
Berchen
23 listopada 2021, 23:01:)
balbinadarade
23 listopada 2021, 17:19Ja się najbardziej boje tego, ze nie potrafię jeść racjonalnie niezdrowych rzeczy. Nie potrafię zjeść dwóch kawałków pizzy i stwierdzić ze mi wystarczy, bo się najadłam. Nie potrafię zjeść kilka chipsów czy kawałek czekolady. Odrazu chce więcej i więcej i nie mogę przestać jeść. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Chciałabym mieć zdrowa relacje z jedzeniem i moc sobie zjeść raz na jakiś czas kanapke z maka i frytki. Ale mój chory mózg mi podpowiada ze mam zjeść 3 kanapki 2 opakowania frytek i 9 nagetsow a po wszystkim zarząda deseru… mam tak ze wszystkim co mi wyjątkowo smakuje
_Pola_
23 listopada 2021, 09:45Czytając doszłam do wniosku, że nie mam żadnego z tych lęków. Chyba dorosłam do tego żeby nie mieć leków związanych z jedzeniem. Inne lęki za to jak najbardziej mam (nawet w nadmiarze). Szczególnie boję się co elity rządzące światem jeszcze nam zafundują...
ggeisha
23 listopada 2021, 10:52Super, gratuluję. Przynajmniej od tego jesteś wolna.
barbra1976
23 listopada 2021, 09:15Dlatego kiedyś powiedziałam, że każdy tutaj ma zryty beret. I bez naprawy głowy tak naprawdę to kręcenie się w kółko. Ja na przykład teorię mojego ciała mam w jednym palcu. I co z tego, skoro ciągle popełniam te same błędy. Choć muszę przyznać, że od długiego czasu nie wracam na wyżyny. No ale szczupłość też daleko.
ggeisha
23 listopada 2021, 10:55No tak, sama wiedza nie wystarczy. To chyba tak, jak z psychoanalizą - trzeba jeszcze dokonać rozrachunku i pozbyć się tego, co blokuje. Tylko jak? Zawsze to było dla mnie zagadką. Chyba najlepiej znaleźć swój sposób.
barbra1976
23 listopada 2021, 09:15Dlatego kiedyś powiedziałam, że każdy tutaj ma zryty beret. I bez naprawy głowy tak naprawdę to kręcenie się w kółko. Ja na przykład teorię mojego ciała mam w jednym palcu. I co z tego, skoro ciągle popełniam te same błędy. Choć muszę przyznać, że od długiego czasu nie wracam na wyżyny. No ale szczupłość też daleko.
ognik1958
23 listopada 2021, 08:47hmm.... ja mam wszystko pod kontrolą i niczego się nie lękam a jak ktoś chce żyć w niewiedzy i ...opierać sie li tylko na "intuicji" i się przy tym lękać jego sprawa może to lubi
ggeisha
23 listopada 2021, 08:50Nawet nie jesteś świadomy, kak dużo masz lęku. Choćby dlatego, że nie ufasz swojemu ciału i musisz je mieć stale pod kontrolą.
ognik1958
23 listopada 2021, 11:57Ufam mojemu ciałku bo.... posłusznie zredukowało nadwagę i utrzymuje stała na stabilizacji, a że kontroluje.... by gasić pożar w zarodku cóż wszędzie tak trzeba by nie zaznać katastrofy jak przybędzie te.. kilkamascie kilogramów z którymi bym się nie czół komfortowo tak jak z grubiasnimi nogami czy ogromną piersią męska i daleki byłbym od samopocieszania się ... bo inni i tak mnie dokładnie zmierza i zważą chociażby.... zwrokiem
ggeisha
23 listopada 2021, 12:43No właśnie o tym piszę. Boisz się tego pożaru i kilkunastu kg na plusie, bo jak tylko stracisz kontrolę, to się to samo potoczy. Wcale jednak nie musi tak być, bo ten pożar może wcale nie być groźny. W ogóle może nie być żadnego pożaru a kontrola instalacji gazowej i przewodów kominowych potrzrbne są raz na sezon, jeśli aparatura działa sprawnie. Twoja postawa przypomina mi człowieka, który cudem wymknął się śmierci po zdiagnozowaniu i wycięciu nowotwora i teraz każdy najmniejszy skurcz mięśni kojarzy mu się z tym, czego doświadczył i lata z każdą pierdołą do lekarza, bo raz zawiódł się na swoim ciele przez swoją lekkomyślność. Właśnie w Tobie są pokłady lęku. Wielkie jak Himalaje.
ognik1958
23 listopada 2021, 17:56Co ty.... wmawiasz mi jakieś leki których nie mam bo trzymam linie i to jak choremu jajko po prostu pilnuje się bo mam skłonności do tycia i nie chce odrabiać kilkunastu kg tylko.co.najwyzej parę jak się coś zaniedba
ggeisha
23 listopada 2021, 20:25No właśnie. Tendencje. Czemu? Bo nie panujesz nad jedzeniem, jak go nie kontrolujesz?
eszaa
23 listopada 2021, 06:14chyba mam wszystkie te lęki. Czyli zaburzenia odzywiania?
ggeisha
23 listopada 2021, 09:05Takie diabliki. Nie ma ludzi bez lęków. Odwaga pokega na stawianiu im czoła :)
Berchen
23 listopada 2021, 05:58jest tego troche, dobrze zebrane, tez niektore z nich znam.
ggeisha
23 listopada 2021, 09:05Jest tego dużo więcej. Tylko się cholery ukrywają :'D
CuraDomaticus
23 listopada 2021, 05:32Niemal każdy znajdzie dla siebie punkt 😉, choć widzę że dziewczyny nawet dodały nowe
ggeisha
23 listopada 2021, 06:47Fajnie zrobić by taką bazę. Wroga trzeba poznać, ha!
przymusowa
23 listopada 2021, 00:31Żadnego z tych lęków nie miewam od lat - znaczy jestem uprzywilejowana :) Uwielbiam codzienne uczucie głodu, zawsze z przyjemnością myślę co zjem i na co mam ochotę i autentycznie się cieszę. Mam raczej lęk, żeby w lodówce nie brakowało niczego co lubię - bo akurat za chwilę mogę mieć na to chęć. A Ty zwalczaj swoje lęki, za dużo mamy lat żeby się bać, powodzenia :)
ggeisha
23 listopada 2021, 00:33Super. Zatem rób zapasy, żeby niczego w lodówce nie brakło.
Milosniczka!
22 listopada 2021, 22:26Lęk przed sytuacjami, w których się je: obiad u cioci, kawa z koleżanką. Z tym się łączy lęk przed tym, że inni będą nalegali, żebyśmy zjedli coś niedietetycznego, niezdrowego lub za dużo.
ggeisha
22 listopada 2021, 23:56Oj tak. To trudne.
mmMalgorzatka
22 listopada 2021, 21:41Lęk przed złym wyborem- w czasie 30 lat odchudzania przeżyłam różne teorie, super diety, medykamenty, które miały bycharakter bezpieczne i zdrowe. Po jakimś czasie wchodziła nowa teoria, która poprzednią obalaładnie, wręcz nazywając ja szkodliwą.
ggeisha
22 listopada 2021, 23:57Znam ten ból :(
Berchen
23 listopada 2021, 05:56fakt:)
mmMalgorzatka
22 listopada 2021, 21:38Lęk przed krytyką - komentarze, znowu Ci się nie udało, po co próbujesz, i tak będziesz gruba
ggeisha
22 listopada 2021, 23:58U mnie na szczęście komentarzy nie było. Ale te spojrzenia... Wstydziłam się odchudzać, Wstydziłam się tyć. W ogóle najchętniej to bym zaczęła gdzieś od nowa, wśród innych ludzi.
Kaliaaaaa
22 listopada 2021, 21:01Dobrze to opisalas-chyba nie mam nic do dodania. Choć może - lek przed porażka? I z tego leku sporo nas nie mówi o swoim odchudzaniu bliskim, sporo dziewczyn stąd znika po kilku tygodniach , sporo nawet nie podejmuje walki wmawiając sobie że się akceptują i lubia swoje kilogramy(mam tu na myśli otyłość i wagę zagrażającą zdrowiu i ograniczająca sprawnośc/utrudniającą codzienne funkcjonowanie , a nie odchudzanie z kości na ości;) U mnie jest jeszcze lek przed odpuszczeniem... Nie da się ukryć że odchudzanie mi " nie idzie" ale dopóki walczę to przynajmniej trzymam (za wysoka) wagę. Ale wiem z doświadczenia że następuje taki etap zmęczenia materiału że odpuszczam, ważenie i próby dietetyczne. I wtedy tyje... Tyje i przekraczam kolejne granice wagowe:( I boje się że kiedyś zobaczę na wadze tyle że już nie znajdę siły żeby się podnieść. Ostatnio boje się też widząc naprawdę otyłe osoby na ulicy- że jestem na tej samej drodze:( tutaj głównie mnie przeraża utrata sprawności, jakoś z estetyki i próżności wyrosłam;)
ggeisha
22 listopada 2021, 21:09Tak, masz rację.