Niestety... odkąd zaczęłam liczyć to mam wrażenie jak bym sie cofnęła i mobilizacja spadła... Doszłam do wniosku ze jednak mój wypracowany sposób odżywiania dzięki któremu już tyle schudłam jest ok i dobrze mi z nim:)).
Nawet ćwiczyc mi sie odechciało... dobrze ze chociaż wczoraj basen był.
Ale dosc rozczulania się ...
Działamy dalej:)
mundziu
12 lipca 2011, 20:18witaj ponownie :) też przestałam liczyć...zwłaszcza, że dzięki temu, że to robiłam już wiem które produkty co i ile zawierają. Teraz to już bez sensu bo... mój umysł i moje oczy już nie wołają jeść. Żołądek woła średnio co 3 godziny i dostaje małą porcję i jest OK. Główny posiłek u mnie to śniadanie. Ono jest najbardziej treściwe obiad już lżejszy a kolacja to całkowicie:) Smażyłam a może piekłam tortille na tej płycie. Nawet niezłe aczkolwiek jak je zwijałam to się łamały ale ...praktyka czyni mistrza:) Sprawa jak w wpisie. Co do słodyczy jeszcze grzeczna jestem. Całe dwa dni nie jadłam :)
ksemir
12 lipca 2011, 19:51Ja tez p[rzestalam liczyc i wazyc sie jem to co lubie i mam wrazenie ze nie mam juz takiej obsesji na jedzenie.
1sweter
12 lipca 2011, 19:16szczerze mówiąc ja tez nie liczę bo mnie to wkurza... jem tylko to co mogę ( a przynajmniej staram się jeść) i jest git! pozdrawiam :o)
mimi69
12 lipca 2011, 14:45powodzenia i walczymy !!!
LiberianGirl09
12 lipca 2011, 13:57działamy, działamy :) powodzenia