Jak w temacie :) jestem z siebie dumna, wczoraj wieczorkiej jak wróciłam po aqua aerobiku, mój kochany wyciągnął paczkę pistacji z solą i pieprzem, moja wielka słabość. I co, oparłam się nim, nie zjadłam ani jednego. Wiem że niby od jednego nic by mi się nie stało, ale wiem, że na 1 by się nie skończyło, a godzina nie była sprzyjająca bo około 22. Trochę oszukałam dietkę podczas obiadu, bo zjadła 2 klopsiki zamiast jednego, ale myślę że go spaliłam na ćwiczeniach.
Dziś od rana dietka wzorowo, trzymam się w ryzach. Nie wiem co mi się znów przestawiło w głowie, ale niech już tak zostanie, wtedy szybciej osiągnę swój cel. Chociaż jutro czeka mnie wieczorkiem imieninowy grill u znajomych, mam nadzieje że starczy mi silnej woli, aby odmówić, albo chociaż zjeść jakąś malutką pierś z kurczaczka. Dlaczego tak właśnie jest że co chwila się odbywają jakieś imprezki, grille i wtedy trzymanie diety jest takie trudne. Chociaż nie mam co narzekać, bo z godnie z zasadami weight watchers można zaoszczedzić punktów na imrezowe jedzonko. Ale mimo wszystko wolałabym tego uniknąć.
Menu na dziś
Śniadanie: 1 kromka chleba razowego z serkiem topionym light i pomidorem
1 przekąska: 2 marchewki, nektarynka
2 śniadanie: 2 kromki chleba razowego z plasterkiem szynki, pomidor i ogórek zielony
2 przekąska: jabłko i jogurt owocowy light
Obiadek: 1 klopsik (będzie tylko 1), do tego ziemniaczki i surówka z papryki i ogórka zielonego z jogurtem naturalnym.
Ten pomysł z zapisywaniem mojego menu w pamiętniku chyba się sprawdza, to dzięki temu się trzymam, bo zapisywanie wszystkiego co zjem w zeszycie już przestało działać. Doszłam do wniosku, że podczas odchudzania trzeba co chwilę coś modyfikować, aby się nie wkradła nuda i monotonia. Mi to pomaga.