Cześć :)
Dzisiaj po pracy postanowiłam pójść chociaż na pół godziny na siłownię. Choć póki co nie używam maszyn, tylko bieżni, orbitreka i rowerka, to jednak na nich spędziłam jakieś 45 minut. Biorąc pod uwagę 15 minut w jedną i 15 w drugą stronę na piechotkę, to już się robi fajny trening :) Wiem, że w porównaniu do wielu z Was, to takie nic, ale dla mnie wstanie z kanapy jest już sukcesem ^^
I powiem Wam, że jak już wróciłam, wykąpałam się i zjadłam, to mam super humor :) A przyznam że ostatnio nie jest to zbyt częste. :) Wyczaiłam sobie bezpośredni tramwaj z pracy na tą siłownię. Jedzie się co prawda pół godziny, ale może od czasu do czasu będę tak robić, że prosto po pracy na pół godzinki siłownia i dopiero na obiadek do domu... :) Jutro też idę, ale już popróbuję maszyn i..... uwaga idę na pierwsze w życiu zajęcia z PILATESU :)) Idę z przyjaciółką, więc będzie raźniej :)
A na obiad dzisiaj zaszalałam i zrobiłam sobie kurczaka z ananasem... a właśnie, oto moje dzisiejsze menu:
śniadanie: 2 kromki słonecznikowca z wędliną, serem, pomidorkiem i szczypiorkiem + kawa
2 śniadanie: rogal +serek homo z 2 łyżeczkami Chia
obiad: filet z kuraka z ananasem i serem żółtym +pół torebki ryżu+ colesław
a z grzeszków : mamy nową współlokatorkę i kupiła nam na wieczór po WZtce, więc nie wypada jej nie zjeść. Ale za to zjem ją jako kolację to może nie będzie tragedii... ;)