Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
piekło nie tak gorące


Po tym szalonym domowym tygodniu nadszedł w końcu smutny czas ważenia. Muszę tu wepchnąć fakt, którego nie ujawniłam, bo nie miałam serca przesuwać suwaczka z powrotem w stronę wyjścia. W każdym razie jakiś czas temu przytyłam kilogram (którym, w myśl zasady "o kilogram może się wahać", niewiele się przejmowałam), z 72,8 kg do 73,8 kg. Przed wyjazdem ważyłam dokładnie 73,3 kg, a dziś rano... 73,6 kg! :) Mój umieszczony poniżej tygodniowy jadłospis przetykany jest pistacjami, orzeszkami, czekoladą i ogromem smażonych potraw, więc piekło mogło być o wiele bardziej gorące :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.