Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie chce mi się pisać


więc tylko BILANS

pochłonięte do teraz 1548 kcali, tak, tak, drineczki też były

spalone na rowerze 879 kcali

1548 - 879 = 669

1400 - 669 = 731

tyle mam niedoboru z dzisiaj

i bardzo, kurka wodna, dobrze !!!

 

a nie chce mi się pisać, bo

A. dzień cudny, popołudnie milutkie, rower super, kurki w śmietanie smakowite, wieczór do doopy, noc podła

B. za TRZY dni moje młodsze dzieciątko wyjeżdża, na trzy lata co najmniej, a prawdopodobnie na zawsze.... wiem, że jeszcze będzie wracać, ale tylko na chwilę i na trochę.... o ile synalek za długo zwleka z ostatecznym opuszczeniem gniazda, to córczę za szybko, za gwałtownie i za ostatecznie

C.  ... nie sadziłam, że się z tego powodu będę tak podle czuła !!!! łzami kapię znowu!

 

  • elasial

    elasial

    4 września 2010, 22:05

    mamy dla świata nie dla siebie,ale serce swoje wie.....

  • masztalski

    masztalski

    1 września 2010, 20:48

    JAK W ALFABECIE- DAM SOBIE RADĘ TYLKO DAJCIE TROCHĘ CZASU !!!???

  • baja1953

    baja1953

    1 września 2010, 15:36

    Trudno się z tym pogodzić... Niby sa i telefony i skype i samoloty , ale..oddalenie fizyczne w końcu skutkuje oddaleniem psychicznym...Ale i to i to jest chyba nieuniknione... A mój kapuśniak będzie BEZ pyrek:) Cmok:)

  • uliczka7

    uliczka7

    31 sierpnia 2010, 21:31

    Kiepska sprawa z tymi wyfruwajacymi dziećmi.... U mnie jedno dziecię za granicą od ponad 4 lat, drugie niby poza domem, ale jeszcze wraca co jakies 2 tygodnie. Dobrze, że mamy małego- przedłuża nam okres nieopuszczonego gniazda . Dobrze, że jest internet , że samoloty latają, że telefon ogólnie dostepny. Świat zrobił się mały. Pozdrawiam i nie smuć się za bardzo :)*

  • Slonko1980

    Slonko1980

    31 sierpnia 2010, 18:02

    nie no zaraz... Przecież córunia jest tatunia a synuś mamusi... Synuś zostaje... nie powinno być aż tak źle. Ty się lepiej zainteresuj tatusiem, bo ten to dopiero deprechę może mieć...

  • kitkatka

    kitkatka

    31 sierpnia 2010, 15:43

    w 100% Twój ból z powodu rozstania z dzieckiem. Mnie sytuacja życiowa zmusiła do wyazjdo mojego syna do ojca w Australii. Teraz jest w takim głupim wieku, że nawet mu się nie chce pisac do matki tylko raz na rok zdjęcie podeśle. Ale w Polsce nie miał żadnych perspektyw przy matce na rencie i bez mieszkania. A tam chłopak normalnie żyje. Natomiast wracając do spraw bardziej przyziemnych czyli rosołku to wolę nic nie jeść niż mieć refluks po rosołku. I nie ma znaczeniu, że jest tylko na cycy z kuraka i indyka. Szkodzi i tyle. Pozatym mam fobię z lat dziecięco-mlodzieżowych kiedy to co niedziela był rosól z makaronem. Makaron domowy był pycha ale ta tłusta woda z okami co kapała po brodzie. Brrr! Każdy ma swoje fobie. Pozdrówka

  • Milly40

    Milly40

    31 sierpnia 2010, 10:07

    za to czekają INNE doświadczenia. Będzie inaczej, ale kto powiedział że gorzej ??? Ja się tak mądrze tutaj, a sama jak synka nie ma 2 tygodnie, bo jest na kajakach to pod koniec już wariuje. Ja przygotowywuje się psychicznie na to wyfrunięcie już od dawna, mówie sobie "będzie inaczej, może ciekawiej dla mnie". U mnie to szczególnie trudne, bo ja tak naprawde z bliskiej rodziny mam TYLKO syna. Ale wypycham go na świat cały czas, bo to w jego interesie (i paradoksalnie moim !!!!)

  • Nattina

    Nattina

    31 sierpnia 2010, 09:23

    jak widac pępowine przecina się kilka razy ...zawsze smutno.

  • Milly40

    Milly40

    31 sierpnia 2010, 08:52

    w końcu wszędzie teraz jest blisko (godzina, no góra trzy samolotem). Taki wyjazd to tak jakby się przeniosła z Żoliborza na Ursynów. Jeśli rodzice mają kontakt z dziećmi to chyba w sumie wszystko jedno gdzie są. Czasem mieszka się pokój w pokój w tym samym mieszkaniu, a kontakt z dzieckiem jakby to był Ufoludek. Dobrze będzie. Popatrz na to jak na szansę, w tym i dla Ciebie !!!

  • uleczka44

    uleczka44

    31 sierpnia 2010, 08:49

    każda matka musi się z tym faktem kiedyś uporać. Na swój własny sposób.

  • Emwuwu

    Emwuwu

    31 sierpnia 2010, 08:19

    Moja żona właśnie "przeżywa", że syn nie chce już z nami jechać do Włoch na narty, a woli ze swoim towarzystwem gdziekolwiek:))) A to przecież przy wyjeździe gdzieś dalej czy na dłużej drobnostka!:)

  • megimoher

    megimoher

    31 sierpnia 2010, 08:19

    łatwo nie masz po tych cudownych wakacjach... pozdrawiam!

  • yola1976

    yola1976

    31 sierpnia 2010, 07:37

    trzymaj się, a płacz pomaga...

  • luckaaa

    luckaaa

    31 sierpnia 2010, 06:30

    Trzymaj sie Jolu. Corki tak naprawde nigdy nie opuszczaja matek . Zobczysz bedziecie w ciaglym kontakcie . Corke sie ma na cale zycie , syna tylko to slubu... slyszalas to powiedzenie ?

  • Semilla

    Semilla

    31 sierpnia 2010, 00:33

    Nie ma rady, musisz to wypłakać. Trzymaj się Joluś, więcej nie doradzę i nie pocieszę, nie znam takich słów które by ukoiły tęsknotę, jaką w sobie nosisz. Ściskam ciepło.

  • alunia1960

    alunia1960

    31 sierpnia 2010, 00:21

    a tak poważnie to nie wiem co Ci na pociechę powiedzieć. A może tak po prostu trzeba - wykapać, żeby przeżyć. Przeżywać a potem żyć dalej - opuści człowiek ojca swego i matkę swoją... a potem kiedyś sam będzie opuszczoną matką, tak to jakoś od wieków funkcjonuje. Wyżal się uczciwie do dna a potem do góry! Pozdrawiam - Alicja

  • zoykaa

    zoykaa

    30 sierpnia 2010, 23:57

    milosc matki jak szychta w kopalni wyciska siodme poty i siodme lzy:)glowa do gory, cycki do przodu:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.