a więc, aby ZAHAMOWAĆ ponad tygodniowy lawinowy spadek wagi, należy:
- ugotować smaczny, tłusty i bogaty bigos, taki z jałowcem, wołowiną z rosołu, kurzą nogą i kaczymi żołądkami i wędzonymi śliwkami . . ma byc taki, by wciąż i wciąż pojawiała się chec wypróbowania, czy aby naprawde tak doskonale wyszedł
- należy jeść śniadania, spore . . ze dwa dziennie
- kupić kubełek ulubionych lodów i je zjeść samodzielnie, można nie na raz, ale w ciągu dwóch dni dobrze jest je zjeść do konca
- drinki, jezeli pić, to słodkie jak ulepek i wysokoprocentowe
- wieczorami nie żałować sobie dopychania sie kanapeczkami, przekąszać ogóreczkami konserwowymi i marynowanymi grzybkami, doskonale zaostrzaja apetyt
- na mieście, gdy w brzuszku kruczy, uzupełnić niedobory pokarmowe sutą bułą drożdżową, z grubą warstwą lukru, podobno lukier jest zdrowy .. a może nawet dwie buły? tak slodko pachną, ze żal byłoby nie...
- przynajmniej dwa razy dziennie poczuc się tak porządnie błogo napełnionym
- o poranku budzić się z jeszcze pełnym brzuszkiem
- czekoladę kupić "dla domu" i potem nikomu w domu nie dać
- jeść codziennie słodkie jogurty, dosypywac do nich dla gęstości kupne musli, bo musli podobno zdrowe jest
- mieć wnuczka na łikend i celebrować z nim wspólne posiłki, takie specjalnie wnuczkowe dania to smaczne są
... pewnie każda z nas mogłaby podac swój własny, super działający sposób na cudowne i natychmiastowe zahamowanie wagowego spadku
TEN JEST MÓJ, OSOBISTY, DOPIERO CO WYRÓBOWANY, DZIAŁA BEZ ZARZUTU, POLECAM !
waga wciąż poniżejpaskowa, ale niewiele,
bo nieubłagalnie skrada się w kierunku paskowej granicy,
jak to skradanie zatrzymać?
JAK - gdy przyszedł na mnie czas zajadania smutków ?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
nika2002
1 listopada 2011, 07:19super sprawa :-)
rob35
31 października 2011, 21:12Na smutki stosuj odtrutki (czasami w postaci wódki), na gębę załóż dwie kłódki, chudnięcia czas będzie krótki. :)
hanka10
31 października 2011, 20:14gdyby istniało jedno równanie dla wszystkich ludzi byłoby straaasznie nudno :))
belcia35
31 października 2011, 19:26kupić coś dla ,,domu... a potem nie dać nikomu ...;-))) świat byłby dziwny bez wad, nasze wady są zaletą - codzienność była by nudna- chudziutkie długonogie istoty cóż by robiły, o czym myślały,,, takie sf...
hanka10
31 października 2011, 19:25jeśli można wybierać to dla mnie dwa pierwsze punkty -bigos i wielokrotne śniadania. Resztę odpuszczam i pozostawiam dla innych :))
dziejka
31 października 2011, 18:43rację.Ten sernik to już historia.A miał być na jutro, dla gości.Będzie inny ,juz ser zakupiłam.Buziaki
mirabilis1
31 października 2011, 18:31Na pocieszenie dodam, że o ile rozumiem zahamowanie lawnowego spadu przez biosy i inne dobrodziejstwa gastronomiczne, o tyle nie rozumiem lawinowego wzrostu spowodowanego powietrzem. A zguba.... Cóż, na pewno masz rację. Raz udało mi się przetrzymac rzecz martwą. Kiedy zgubiłam czerwonę rękawiczkę i już, już miałam kupowac natępną parę kiedy po zimie znalazła się zaginiona - wymaltretowana aurą. Ale wypolerowałam skórę oliwką i jest ze mną nadal:))) Co ja zrobię z dwoma zgniłozielonożółtawymi szalami?
Pandorcia
31 października 2011, 15:16nie zgadzam się ! co do śniadań oczywiście. Dla mnie duże śniadanie to podstawa. Jem 1 i 2 śniadanie a waga spada..
baja1953
31 października 2011, 14:55Przepis znakomity i z całą pewnością skuteczny...:) Ja mam sprawdzony sposób na zerwanie z nudną stabilizacją. Zaprosić do domku dawno nie widziane dzieci, ugotować, upiec wszystkie ich przysmaki, po czym, samemu je w 90 % zjeść, jako że dzieci nie wrodziły się w matkę i nie są łakomczuchami...Córka dziś stwierdziła nawet, że stanowię zły przykład... Jem bardzo dużo, bardzo słodko i jestem ..szczupła... Ona nie wie, że tak nie jadam codziennie, a piekę ciasta tylko od wielkiego dzwonu... Przynaję ze skruchą, Jolu...radowanie się konsumpcyjne jest do doopy....Masz rację, jak zazwyczaj zresztą...:))
BlackHorse
31 października 2011, 14:16haha a mój to np. pójść wieczorem do kina i po ciemku wcinać M&Msy - bo przecież po ciemku to mózg nie widzi ile ich jest i jak bardzo czekoladowe są :)
mimi69
31 października 2011, 14:10taka dieta to mi się podoba :)))
DuzaPanna
31 października 2011, 12:48to jeszcze dodam, że wcale nie planuję jeść mało :D nie wierzę w jedzenie mało na diecie, to nie działa na dłuższą metę przecież.
DuzaPanna
31 października 2011, 12:47Dla mnie dieta, to też nauka jedzenia - ale dlaczegóżby nie zacząć nauki od jutra? dziś z pełną świadomością jem jeszcze niezdrowo, tłusto, słodko, nadmiarowo, i czerpię z tego przyjemność :) (takie ostatki) a jutro zaczynam naukę - zajęcia praktyczne ;) Zgadzam się też, że dieta to proces, ale uważam, że ten proces powinien się kiedyś kończyć - nie jestem w stanie być na diecie cały czas. Potrzebuję "wakacji" od myślenia o tym czy przytyłam czy nie, potrzebuję czasu, w którym bez wyrzutów sumienia mogę zjeść mizerię ze śmietaną 30%, bo akurat taka została po produkcji bounty. Dla mnie bardzo ważne jest wyróżnienie - czas z dietą i czas bez diety - bo inaczej dieta się rozmazuje, rozpływa i jest nieefektywna wcale. Oczywiście to nie znaczy, że "poza dietą" mogę się obżerać - dieta musi się wiązać ze zmianą przyzwyczajeń, i uważam, że u mnie takie zmiany nastąpiły. Już prawie 2 lata utrzymuję wagę. W minionym miesiącu chyba przytyłam - ale to nie znaczy, że nagle wróciłam do starych nawyków żywieniowych - po prostu mój organizm BARDZO się domagał jedzenia :) Szczęśliwie już się zaaklimatyzowałam i mogę na nowo się ogarnąć, ponaprawiać co się popsuło od ostatniego odchudzania, a potem skończyć dietę i odłożyć ją na bok, dopóki znów nie zauważę, że coś szwankuję. Ja tak to rozumiem - zdrowe nawyki na co dzień, dieta od święta.
zarowka77
31 października 2011, 11:18co do zmorowych pobudek... plus taki, ze o 20.30 juz spia;)) czy swiątek czy piątek;))
DuzaPanna
31 października 2011, 11:15wszystko ma swój czas. jest czas na odchudzanie i jest czas na zajadanie smutków. zajadałabym smutki bez wyrzutów sumienia, bo z wyrzutami to nie pomaga na smutki i się bardziej tyje. A bez wyrzutów, to pomaga na smutki i można przestać zajadać zanim się utyje. howk.
nanuska6778
31 października 2011, 10:17A bigos zalega u mnie od roku w zamrazalniku:-) Jakos juz mnie nie kreci...
nanuska6778
31 października 2011, 10:168, w styczniu skonczy 9:-) No, ale ja Jej nie ucze pisac po polsku. Juz taka malopatrotyczna jestem... :-) Coz, uwazam, ze teraz nie jest na to czas. Jako, ze nie radzi sobie z katalonska i hiszpanska ortografia, do tego jeszcze ma angielski, to juz nie bede Jej robic wiekszego mlyna. Ale mowi bardzo dobrze i zupelnie bez akentu:-)
BigBaba1
31 października 2011, 09:19kaczych żołądków... I nie lubię drinków ze slodkimi napojami. Chyba mnie nie przyekonalaś. Pozdr
wiktorianka
30 października 2011, 17:32pewnie, ze mam swoj sposob....ale Twoj tez jest niczego sobie...w szczegolnosci ten bigos mniammmmm.....a w Polsce bede w okolicach Bydgoszczy i Poznania :(((((....buziakuje :))))
luckaaa
30 października 2011, 14:29:)) dzieki za siodemke ! wiedzialam , ze na ciebie moge liczyc :) , ale ostrzegam , ze ja taka dobra nie jestem i nie oddam jej z powrotem ;) wiec Jola - bigos do zamrazarki , slodycze wszystkie usunac i sportowe , rowerkowe galotki trzeba naciagnac ( pomaga to wiesz przeciez na smuteczki i takie srednie smutki )