...dziś po raz pierwszy uległam łakomstwu...
od wyjazdu w środę, przez Budapeszt, Serbię, Macedonię, Grecję kontynentalną - dietę trzymałam. W Atenach, a Kalamaki - też. I wysiłki fizyczne czyniłam, część kąpieliskową nie tylko z płetwami, ale i kraulem i żabą wypełniałam. Słone morza mają gorzką wodę, a nie słoną!!! Plywałam więc tym żabokraulem przy Atenach i w dwóch zatoczkach na Kea. I jadłam uważnie. Dziś przybiliśmy do Siros. Najpierw spacer wposzukiwaniu lepszej mariny, 6 km w upale i spiekocie i na szybko. Potem spacer do kościoła w najwyższym miejscu miasta, te kręte uliczki nie zawsze ku górze prowadziły.... I wszędzie szczupłe koty wielkouche.
Ale jak na łódkę wracałam - to ULEGŁAM ŁAKOMSTWU. Nabyłam lody. 2 kulki. Kule. Gały ogromne i i słodkie i tłuste. Zeżarłam ze łzami szczęścia w oczach.
Jutro w czasie płynięcia będę chyba biegała od dzioba do rufy, od rufy do dzioba, od dzioba do rufy, od ru.........
Pozdrawiam czytaczy upalnie
Granti
25 lipca 2009, 07:05lody czasem trzeba zjeść, właśnie wczoraj także zaliczyłam porcyjkę:)) Miłych wakacji.
patih
22 lipca 2009, 09:19w końcu są wakacje trzeba mieć coś z życia