sobotnim porankiem 54,3
śniadanie późno i bez apetytu
popołudniem rowerem pojechałam
z siostrą się w mamy mieszkaniu spotkałam, 4 godziny skakania po stołkach, po szafach, wyciąganie maminej odzieży zimowej, segregacja, wizyty w śmietniku i piwnicy, kartony, wory...
mam na najbliższy tydzień umówioną wizytę w Domu Opieki w Wawrze
gimnastyka, dźwiganie ciężarów, rozciąganie, bieżnia i stepper
powrót rowerem
właśnie akurat, gdy to co przedtem topniało, znów zamarzło, i na to zaczął padać zamarzający w powietrzu deszcze, a potem śnieg o ostrych krawędziach
nagłe hamowanie rowerowe w takich warunkach okazało się być czynnością wyjątkowo karkołomną
ale się nie połamałam i nawet nie potłukłam
a gdy wróciłam do domu - to poczułam, że zamiast brzucha mam czarną dziurę
pożarłam na raty duży pudliszkowy słoik fasolki po bretońsku, z kiełbasą i z boczkiem, całkiem sama, osobistą paszczą
mam nadzieję, że apetyt wrócił mi już na stałe
niedzielnym porankiem 54,9
wciąż czuję fasolkę krążącą mi po brzuszku
w głębi najrzadziej używanej białej szafy, na wysokiej półce, w samym kąciku, leżała foliowa błyszcząca paczka, pracowicie obwiązana wstążeczkami
rozpakowałyśmy na kuchennej podłodze
2 pakieciki
w jednym bardzoblond warkoczyki mysie (pamiętam je!!!! właśnie ciemniały mi włosy, przy uszach i z tyłu nagle były szare marengo, końcówki złote, jaśniusieńkie, a na czubku głowy znowu spalone słońcem na jasno)
w drugim rudoblond warkocz jeden
pierwszy podpisany Jola
drugi podpisany Ela
płakałyśmy obydwie
zapakowałyśmy z powrotem i położyłyśmy w to samo miejsce tej samej szafy
tak wyglądały rok przed obcięciem te warkoczyki, które mama przechowywała tyle lat
st0pka
16 grudnia 2012, 21:17ale śliczna dziewuszka... :) A ta waga - zaczynasz mnie denerwować, to niemożliwe tak mało ważyć!
magdasobejko
16 grudnia 2012, 19:37Faktycznie pogoda ostatnio nam nie sprzyja ,ale wycieczek rowerowych zazdroszczę ...ja nie jestem taka odważna ha ha Piękne zdjęcie ...ale to wspomnień ....i sentymentu ...na pewno łezka się kręci w oku:):)
kristensen
16 grudnia 2012, 19:29p.s. widać, że inteligentne dziecko
kristensen
16 grudnia 2012, 19:28wrócę do wpisu poprzedniego-poprzedniego, ale nie mogę nad trafnością tego: "to wredne zwierzątko we mnie, apetytem zwane, już mruczy rozkosznie i złośliwie mruży oczka i perfidnie zaczyna czekanie . . . ono już przeczuwa, że nadmiarowe schudnięcie na początku grudnia gwarantuje mu większą swobodę w zaspokajaniu chuci przysmakami okołoświątecznymi, wiecej luzu w gaciach do wypełnienia". prawdziwe, że aż boli, a takie piękne! no powinnaś książki pisać!
elasial
16 grudnia 2012, 17:01Jaka niewinność w oczętach Joluni.....i ufność pełna do świata!!! Byłaś i jesteś śliczna!
Venuszpatelnia
16 grudnia 2012, 16:35... ale piękna historia z tymi warkoczykami... Ech...
dam.rade.1958
16 grudnia 2012, 16:07Tez przechowuje pamiatki swoich dzieci, pierwsze rysunki, pierwsze buciki i te gumki ktore zakladano noworodkom na raczki :)))
baja1953
16 grudnia 2012, 14:29OO, przepraszam, ja gustuję w kasztankach, a nie michałkach... otóż z kasztankami skończyłam, co najwyżej skubnę sobie rządek czekolady, albo kilka herbatników, a to tyle co nic w porównaniu z ostatnimi tygodniami:)) jest dobrze...:)))))))))))
filipinka1
16 grudnia 2012, 13:28he, he, też miałam takie warkoczyki :) była to chyba 4 czy 5 klasa :D
Ajlona
16 grudnia 2012, 13:27Miło tak powspominać razem z siostrą,ale szkoda, że już bez mamy. Mi też już została tylko mama i często myślę o tym, żeby żyła jak najdłużej. Szczególnie w Święta odczuwa się brak najbliższych osób. P.S. Waga rewelacyjna
renianh
16 grudnia 2012, 13:19Fajna czasami taka podróż sentymentalna.
baja1953
16 grudnia 2012, 13:16wzruszające...ja tez przechowuje pamiątki z dzieciństwa moich dzieci...Byłaą taką ładną dziewczynką, Jolu;))
Milly40
16 grudnia 2012, 12:50Ja przechowuje wszystkie pamiątki dotyczące mojego syna, poczynając od testu ciążowego, pierwszego USG, wszystkich wizyt kontrolnych, paska na rączke w szpitalu, przez zapiski jego własnych powiedzeń (np bruma zapiszcząca to był taki samochód co rozwoził lody i puszczał melodie, a np bebep to był lew), statystyk ile którego dnia mleka wypił (jak przecxhodziłam w siódmym miesiącu z piersi na butelke, to było bardzo trudne bo on nie chciał tej butli zaakceptowac i każdy mililitr to był sukces) no i wszystkie dyplomy od przedszkola do teraz, odznaki i co tam nie ma...Moja mama też miała taką teczke "na mnie" ale potem gdzieś ją wcieło i ja ją jakieś 3 lata temu przy opróżnianiu domu rodzinnego znalazłam. Wszystkie moje swiadectwa, wycinki z gazet na temat moich sukcesów sportowych, jakieś odznaki "wzorosy uczeń" w ilościach hurtowych, laurki które robiłam "dla mamy", nawet serwetka wyhaftowana krzywymi kulfonami. Też mi się oczy zaszkliły
loteria
16 grudnia 2012, 12:05...wzruszające... A meritum portalowe satysfakcjonujące...Dowodzące,że systematyczność,aktywność i kontrola paszczy choćby "zgrubna" popłaca:)