Awaryjnie, na całe święta kolorowych lampek, dostałam Staśka pod opiekę. Wspólne granie w gry komputerowe. Wspólne wyprawy rowerowe, połączone z gimnastyką we wszystkich mijanych placach zabaw. Fikołki na trzepaku. Wspólne granie w bierki. Odkrycie, że Stasiek nigdy nie grał w pchełki. Intrygujące przekopywanie pudeł ze starymi książkami w piwnicy, to moje książki z dzieciństwa i nastoletniej młodości, a Stasiek ma już w sobie wiele z rasowego pożeracza książek wszelakich. Wierszyki na dobranoc, LegoTechnic na dzieńdobry. Obcinanie nożnych pazurów. Wyprawy na cmentarz.
I wspólne, niepohamowane kwiczenie nad keczupem. Takie do łez płynących z oczu i braku tchu. Parówkę Stasiowi przygotowałam, zawsze z kawałków parówkowych układamy na talerzu obrazki, ludziki, twarze. I mówię "tylko ostrożnie z keczupem, bo masz tylko te jedne spodnie, lepiej nie uświnić, bo jutro rano na cmentarz." Ale wyciskany z tuby Włocławek się zatkał. Odebrałam tubę, pomachałam, wycisnęłam trochę nad zlewem. Oddaję Staśkowi, naciska, nic. Więc zabieram tubę i mowie, że ja mu wycisnę keczup, że na parówkowym obrazku zrobię mu wzorek a la wąsy Dal'ego. Naciskam, nie leci. Potrząsam. Naciskam znowu . . . . i połowa keczupu z tuby ląduje Staśkowi na brzuchu i kroczu, na udach, na kolanach !
Popłakaliśmy się ze śmiechu. Gdy córczę i osobisty mężczyzna przybiegli do kuchni, zaalarmowani dziwnymi odgłosami, też wzięli udział w chichotach.
A Jasiek w szpitalu. Odżywiany kroplówkowo.
W środę miał w znieczuleniu całkowitym te biopsje na rozpoznanie. Nie mogli mu od razu sączków do jamy brzusznej założyć? Nie? Musieli go w piątek dodatkowo zastrzykami znieczulać do założenia, aż krzyczał z bólu i protestu. Prawie półtora litra płynu z opuchniętego brzucha spłynęło. To co? Przecież w środę na usg ten płyn widać było, potrzeba było następnego usg, żeby się zdecydowali odbarczać jamę brzuszną?
W noc sobotnio-niedzielną siostra dzwoniła z dumnym komunikatem, że po 5 dniach szpitalnych starań i wysiłków w końcu dzieciak wreszcie zrobił kupę. Że przewód pokarmowy znowu jest drożny. Rany! Ależ dziwnymi rzeczami człowiek potrafi się cieszyć!
Od soboty południa dostaje pierwszą chemię. Nudności. W chwilach świadomości płacze ze złości, że straci wszystkie włosy.
Dwaj najmłodsi członkowie naszej rodziny. Na rodzinnych przyjęciach, na ogrodowych spotkaniach, zawsze bawili się razem, razem ganiali.
PS dla Otulonej. Jak nie podawać opiatów, gdy bez nich dzieciak godzinami z bólu wyje ? A medycyna alternatywna? Teraz? Nie wycinać? Nie leczyć? Gdy KAŻDY dzień pokazuje przyrosty istniejących guzów i dodatkowe rozsiewanie? Testować na dziecku medycynę alternatywną w stanie zagrożenia życia i PRZED skorzystaniem z medycyny konwencjonalnej?
Poza tym, doczytaj, proszę. Proponowane przez Ciebie metody są stosowane w innych rodzajach nowotworów. Przede wszystkim, u ludzi dojrzałych, poza okresem wzrostu. Po drugie są to nowotwory NIEPODDAJĄCE się leczeniu metodami konwencjonalnymi.
PS vitaliowe
Bujam się stabilnie koło 61. Raz jest 60 i pół, drugi raz 61 i jeden, jak dzisiaj.
Ale obwody lecą! Od dwóch dni noszę dżinsy o numer mniejsze. Koszulki już nie opinają mi się na biuście, grożąc wyrwaniem guzików.
Szkoda, że te dwa elementy szczuplenia zawsze są ze sobą związane.
basiaaak
4 listopada 2013, 13:28Trzymam kciuki
uleczka44
4 listopada 2013, 11:54Witaj Joluśka. Bardzo współczuję Jasiowi i całej jego rodzinie. To niesprawiedliwe, co go spotkało. Ale dopóki jest nadzieja trzeba wierzyć, że wszystko się dobrze skończy. Ciepło Ciebie przytulam i trzymam kciuki za Jasia.
ajusek
4 listopada 2013, 10:41trzymam kciuki.
theoneandonly
4 listopada 2013, 10:23Biedaczek. Trzymam kciuki zeby wrocil do zdrowia. Z calego serca wierze ze bedzie dobrze.
cancri
4 listopada 2013, 09:41Trzymajcie się! Jak przeczytałam komentarz Otulonej też się za głowę złapałam, naprawdę...w taki stanie bawić się w medycynę alternatywną... Jeszcze raz zdrowia i wytrwałości dla rodziny!
primavery
4 listopada 2013, 08:43Zyczę Wam siły i wytrwałości ...dacie radę - pozdrowienia dla Jasia !!!
anusiek.anna
4 listopada 2013, 08:29Trzymam kciuki za Jasia.
Agaszek
4 listopada 2013, 08:07Jolu ... przecież wiesz, ze tutaj w wirtualnym świecie, każdy wie lepiej jak leczyć, co robić itd. Dopiero jak na nas padnie to stajemy bezradnie w rozkroku ... I ja tak stoję od soboty ;-( Trzymajcie się.
Bubusia166
4 listopada 2013, 07:35"PS dla Otulonej. Jak nie podawać opiatów, gdy bez nich dzieciak godzinami z bólu wyje ? A medycyna alternatywna? Teraz? Nie wycinać? Nie leczyć? Gdy KAŻDY dzień pokazuje przyrosty istniejących guzów i dodatkowe rozsiewanie? Testować na dziecku medycynę alternatywną w stanie zagrożenia życia i PRZED skorzystaniem z medycyny konwencjonalnej?" - mój mały komentarz do tego. Raz w rodzinie miałam chorobę nowotworową. Warto popatrzeć na leczenie niekonwencjonalne ale ŁĄCZĄC z medycyną konwencjonalną. Polecam homeopatię. Żaden prawdziwy lekarz homeopata (ci których znam w Kr są lekarzami po normalnych studiach medycznych) nie każe odstawić chemii czy opiatów, jedynie homeopatykami wspomoże leczenie chemią. Ze względu na toksyczność chemii warto brać homeopatyki, żeby wzmocnić organizm, który jest osłabiony lekami. Ale mam świadomość tego, że nie każdy wierzy w homeopatię. Więc tylko sugeruję zapoznanie się z tym tematem. Trzymam za Was kciuki. Oby u Was potoczyło się tak dobrze jak u mnie. Ale i tak wszystko w rękach Boga (lub Przeznaczenia)
dorisek1982
4 listopada 2013, 07:11Będzie dobrze.... musi być.... a niektórzy to powinni iść i zobaczyć co rak robi z człowiekiem.... w ciągu tygodnia .... 3mam kciuki !
renianh
3 listopada 2013, 21:55Od poprzedniego Twojego wpisu często myślałam o Twoim siostrzeńcu ,nie znam dziecka ale bardzo współczuje ,wierze ze postęp i chęć życia razem mogą czynić cuda .Oby i tym razem.Dobrze ze Staś wnosi tyle radości w wasze zycie,dzieci sa kochane.
zoykaa
3 listopada 2013, 20:39....................................
CuraDomaticus
3 listopada 2013, 20:01pozdrawiam, Was wszystkich
haszka.ostrova
3 listopada 2013, 18:20Trzymam kciuki za Jaśka, żeby udało mu się tego wstrętnego raka pokonać. Sił i wiary, że będzie dobrze dla całej Twojej rodzinki!
ela61
3 listopada 2013, 17:54Dla lekarzy każdy pacjent to kolejny przypadek, dla nas to najważniejszy członek rodziny. Oby Jasiu stał się dla lekarzy najważniejszy. Trzymamy kciuki . nie poddawajmy się! pa
belferzyca
3 listopada 2013, 17:53posyłam pozytywne myśli...
Nefri62
3 listopada 2013, 16:41skoro to tak nagle urosło to może uda się to szybko zniszczyć. Pozdrawiam
Milly40
3 listopada 2013, 14:59Jolu, bardzo mocno trzymam kciuki za tego chłopca. Trzeba być dobrej myśli. Wiem że to takie konwencjonalne, ale gdyby była jakaś pomoc potrzebna, np. trzeba byłoby posiedzieć aby odciążyć rodziców, albo cokolwiek, to ja jestem do dyspozycji. pozdrawiam
Nattina
3 listopada 2013, 13:06jak czytam takie historie, to przechodzi mnie lodowaty dreszcz, to takie niesprawiedliwe...Trzymajcie się.
dam.rade.1958
3 listopada 2013, 12:50wspolczuje Jolu :( mam nadzieje ze bedzie dobrze, to mlody organizm , ma szanse sie wybronic :)))