Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
święta okazały sie być niegroźne


oto dowód

18
piątek
63,20
19
sobota
62,70
20
niedziela
62,70
21 poniedziałek62,60
22
wtorek
63,20

niedzielny rodzinny obiad załatwił prawie całe jedzonko, a co miało pozostać - chętnym porozdzielałam w postaci "gościńca" . ..  właściwie to oni sami prosili, udało nam się zrobić wyjątkową pyszność
z nadmiarów zostały nam jarzynki, pół gara kwaśnego żuru i jajka na twardo w ilości dużej (oh! majonez do jajek też został, ale ukryłam go w lewym rogu dolnej półki lodówkowej i udaję, że go nie zauważam)

w tygodniu przedświatecznym nie jeździłam na rowerze, bo to mokra pogoda, bo to przygotowania, bo chory facet w domu, bo niespodziewane wyjścia - stęskniłam się za rowerem!!
więc jak w poniedziałek wielkanocny znalazłam po 14 czas dla siebie, to sobie wielkie rowerowe plany robiłam,
pogoda cudna, chciałam pół Warszawy objechać 

.... i na 60 kilometrze, na Bemowie, tak daleko od domu... zrobił mi sie kryzys wytrzymałościowy - naciskałam pedały, a rower prawie w miejscu i zimno mi zaczęło być okropnie . . 
prawie już szukałam przystanku busa albo trama na powrót


najkrótszą drogą do domu, z piekącymi stawami stóp i kolan, z bólem w napiętych ramionach
miała być pierwsza tegoroczna stówa, a ledwo-ledwo przejechałam 81 km
na dłuższe jazdy trzeba jedna wybierać się we wcześniejszych godzinach, popołudnia na stówę nie starczy

:D
acha, po drodze popełniłam głupstwo które niewątpliwie kwalifikuje mnie do startu po nagrodę Darwina
paddoczek z konikami w kolorowych uzdach przy drodze był, koniki takie łaskawe, dawały sie głaskać, grzeczne ... paddoczek ogrodzony cienkimi patyczkami z podwójną białą tasiemką
temu konikowi chciałam zrobić zdjęcie, jak skubie trawę


.... pochylałam się do jego pyska, coraz niżej i niżej, aż dotknęłam głową jednej z tych białych tasiemek
a to się okazał być PASTUCH ELEKTRYCZNY !!!!
kucałam nisko na mokrej ziemi - wywaliło mnie
w ręku trzymałam srajfona (do foto) - ręka odskoczyłam, srajfon wyrwał sie z kabelka, odleciał i się zresetował
chyba wrzasnęłam, bo gardło zabolało

wrażenie zapamiętam na całe pozostałe mi życie, daję słowo!

  • Ajlona

    Ajlona

    26 kwietnia 2014, 21:18

    Koń by się uśmiał! To podobno nie jest niebezpieczne, takie kopnięcie.

  • uleczka44

    uleczka44

    24 kwietnia 2014, 21:43

    Waga utemperowana, na stałym poziomie. Nawet Święta jej nie wzruszyły. Jolu, co to za pomysły by jednego dnia 100 km chcieć jechać. To trasa dla chłopa w sile wieku i z wagą podobną do długości trasy. A gdzie Ty, drobniutka, kruchutka. Pastuch jest ledwie tkliwy ale dla krowy czy konia, bo obliczony na ich wagę i gabaryty, Tobie naprawdę mógł zrobić krzywdę. Dobrze, że byłaś blisko ziemi.

  • Magdalena762013

    Magdalena762013

    23 kwietnia 2014, 06:52

    To wrazenia z wyprawy - niezapomniane. Lekko pogubiona, lekko porażona i "nieprzytyta"- bedzie co wspominac!

  • renianh

    renianh

    23 kwietnia 2014, 00:01

    Dziękuję za komplement z Twoich "ust" to tym bardziej cenne że Ty nie z tych co "słodzą " .Spotkania z pastuchem nie zazdroszczę ,bardzo nie lubię prądu nawet zwykłe naelektryzowanie jest dla mnie wyjątkowo nieprzyjemne.Brawo za wstrzemięźliwe święta ,u mnie między piątkiem a dziś jest + 1,2 kg ,to zasługa ciast .

  • toperzyca

    toperzyca

    22 kwietnia 2014, 19:52

    historia z pastuchem kosmiczna..to takie coś nie powinno być porządnie oznakowane? mnie szlag trafia jak mnie pokopie zwykłe naalektryzowanie się...brrrr zupełnie nie jestem ciekawa jakie to uczucie

  • baja1953

    baja1953

    22 kwietnia 2014, 17:07

    he, he, ja również swego czasu zapoznałam się w ten sam sposób z pastuchem elektrycznym, tzn przy okazji robienia zdjęcia konikowi... Jejku, Jolu, kiedy Ty przytyłaś 6 kg? W ostatnim roku?? Życzę spadków efektownych i trwałych:))

  • Wiedzmowata

    Wiedzmowata

    22 kwietnia 2014, 14:51

    Do Skaryszaka nie dotarłam, nie ten kierunek - była Zakopiańska, Szczuczyńska, Meksykańska, Zwycięzców, działki... i tak ledwo wróciłam; park następnym razem spacyfikuję, z fotoaparatem :-)

  • Milly40

    Milly40

    22 kwietnia 2014, 14:45

    Znow mi edytor na tablecie rozdzielil nienawidze, to blad za ktory baja mnie scigala !!!!

  • Milly40

    Milly40

    22 kwietnia 2014, 14:44

    Eeeej to troche nie fair....robienie cos na pokaz, to na pewno nie ja !!!!jesli chce cos przyspieszyc to tylko dlatego ze nie nawidze byc niesprawna, a jeszcze bardzie uzalezniona od kogos. Ale tym razem juzmnie tak niezle pokaralo,zemusialam sie z tym pogodzic. Bede uwazac, ale i tak cos czuje ze to jeszczedlugo bedzie zanim odzyskam mzliwosc chodzenia. Znow noga boli, pod gipsem. Niestety

  • Nefri62

    Nefri62

    22 kwietnia 2014, 13:52

    u nas też są konie za takim ogrodzeniem ale jest duży napis ostrzegający. pozdrawiam i miłego dnia

  • Insol

    Insol

    22 kwietnia 2014, 13:26

    bycie blondynką zobowiązuje do takich ekscesów :D

  • Wiedzmowata

    Wiedzmowata

    22 kwietnia 2014, 12:46

    Toś sobie zafundowała wstrząsający (wstrząśnięty, nie_zmieszany?) koniec świąt, nie zazdroszczę ;P

  • Invisible2

    Invisible2

    22 kwietnia 2014, 12:28

    Ja też mam majonez, a jestem jego fanką więc muszę się pilnować. A z tym pastuchem to nieźle hahahahah

  • CuraDomaticus

    CuraDomaticus

    22 kwietnia 2014, 12:11

    oj tak, też kiedyś skakałam przez pastucha

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.