We wakacje miałam jeszcze chęci, ćwiczyłam - starałam się, ale potem gdy znalazłam prace brało mi sił. Wolałam i nadal wole poleżeć w łóżku oglądając serial niż naparzać dywanówki i wypalać tłuszcz.
Najgorsze przyszło miesiąc temu, gdy razem z chłopakiem w końcu wyprowadziliśmy się na małe mieszkanko i żyjemy sami. Pizza, frytki i inne śmieciowe jedzenie ze słodyczami na czele króluje wśród w naszym domu.
Przeszkadza mi już mój brzuch i to że się nie mieszczę w część rzeczy. Mój chłopak ma to samo. On do zrzucenia ma jakieś 25 kilo, ja 15 - 17kg. Próbuje się zmobilizować, tym bardziej, że on powiedział, że zacznie robić coś z sobą wtedy kiedy ja zacznę. A parząc na nas to jesteśmy jak dwa pączki tarzające się w lukrze...
Muszę nas zważyć i zmierzyć i odnaleźć w sobie siłę, żeby zacząć.
angelhorse
20 listopada 2013, 23:25Kochana! uwierz w siebie, musisz znaleźć jakiś sposób na motywację a na pewno taki jest :) Jeżeli Ci zależy powinnaś próbować i nie kupować "śmieciowego" jedzenia jeśli w domu tego nie będzie to nie powinno Cię tak ciągnąć do tego :) Głowa do góry i zacznij walczyć o lepszą wersję samej siebie :**